Ostatnim niedzielnym meczem Wisła Płock kończyła weekend. Było to spotkanie wyjątkowe - nie tylko dlatego, że rodzima liga wróciła do gry po ponad 70 dniach przerwy, ale dlatego, że dla Nafciarzy był to jubileuszowy, 500. mecz na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Na drodze ekipy trenera Pavola Staňo stanęła będąca w kryzysie Lechia Gdańsk, której trener z pewnością ma bardzo dobre wspomnienia z Płockiem.
W porównaniu z rundą jesienną kilka zmian w podstawowej jedenastce Nafciarzy. Trener Staňo zdecydował się na Antona Krivotsyuka na lewej obronie. Ze względu na kontuzję Łukasza Sekulskiego od początku zobaczyliśmy dwóch napastników. Dla Mateusza Lewandowskiego było to czwarte spotkanie od 1. minuty w tym sezonie. Dla Marko Kolara była to taka trzecia sytuacja. Chorwat zresztą jest do tej pory najbardziej bramkostrzelnym napastnikiem Wisły Płock. Trafiał 3-krotnie, ale zawsze wtedy, kiedy wchodził na boiska z ławki. Zastanawiająca była nieobecność w wyjściowym składzie Davo. Hiszpan spotkanie rozpoczął na ławce. Dla Lechii Gdańsk bolesna była nieobecność Flávio Paixão.
Pierwsze minuty meczu były dość niemrawe. Lechiści próbowali stworzyć sobie sytuacje, ale nawet po 3 rzutach rożnych w najmniejszym stopniu nie zaszkodzili Krzysztofowi Kamińskiemu, chociaż już wtedy było widać, że rywale zbyt łatwo wchodzą bocznymi strefami boiska. W 11. minucie w stronę pola karnego spokojnie zmierzał Rafał Wolski. Obrońcy niezbyt się tym faktem przejmowali, więc najlepszy asystent ligi w końcu uderzył w stronę bramki. Obronioną przez Dušana Kuciaka piłkę próbował dobijać Kolar, ale był spalony. W 19. minucie łatwo futbolówkę stracił Lewandowski. Powstrzymał on rywala, który mógłby pobiec z groźną kontrą i za to sędzia Piotr Lasyk pokazał mu żółtą kartkę. Wiślacy próbowali kreować swoje sytuacje, ale bardzo głęboko była ustawiona defensywa gdańszczan. Z tego powodu goście zaczęli próbować uderzeń z dystansu. W 32. minucie strzelał Wolski, a po pięciu minutach Aleksander Pawlak, ale nie były to groźne uderzenia. Po chwili sytuacja z drugiej strony boiska. Strzelał Łukasz Zwoliński, ale tak lekkie uderzenie było banalne dla Kamińskiego. Jeszcze pod sam koniec pierwszej połowy gorąco było w polu karnym Nafciarzy. Po stracie Krivotsyuka szybko z piłką wyszedł İlkay Durmuş. Rozpaczliwie w polu karnym zablokował strzał jeden z defensorów Wisły. Ostatecznie po 45 minutach bez goli po obu stronach. Do tej pory w 7 spotkaniach tej kolejki aż 5 z nich zakończyło się remisami. Czy i tym razem mieliśmybyśmy być świadkami podziału punktów?
Na drugą odsłonę obie ekipy wyszły bez zmian personalnych. Od początku dostrzec można było większą zawziętość gospodarzy. Lechia miała swoją okazję już w 48. minucie. Wtedy z dystansu uderzał Kristers Tobers, ale z problemami wybronił to golkiper Wisły. Po chwili bokiem boiska wbiegał Conrado, ale jego dośrodkowanie było niecelne. W 53. minucie w końcu wpadła bramka. Wszystko zaczęło się od straty piłki w polu karnym rywala. Następnie Marco Terrazzino strzelił z dystansu w poprzeczkę, a głową dobił to Zwoliński, który zdobył piątą bramkę w tym sezonie. W 57. minucie za faul na Zwolińskim żółtą kartkę zobaczył Mateusz Szwoch, który uzbierał ich w tym sezonie już 4 - oznacza to, że 29-latek nie wystąpi w kolejnym spotkaniu. W 64. minucie potrójna zmiana w ekipie gości. Murawę opuścili Pawlak, Kolar i Lewandowski. Zejście obu napastników może oznaczać przyznanie się do błędu trenera Staňo. Obaj w tym spotkaniu nie zaoferowali nic konkretnego dla swojego zespołu. Na boisko weszli Martin Šulek, Damian Warchoł oraz w końcu Davo. Na tym etapie Wisła miała ponad 60% posiadania piłki, ale w sumie co z tego? Nafciarze nie potrafili stworzyć sobie w zasadzie żadnej konkretnej sytuacji, a goście ograniczyli się do defensywy oraz szybkich kontr. W związku z tym płocki szkoleniowiec posłał do boju Damiana Rasaka, który zastąpił Kristiána Vallo. Po paru minutach 26-latek próbował nawet uderzać z dystansu, ale jego strzał był bardzo mizerny. W 78. minucie za Szwocha na murawę wszedł Radosław Cielemęcki. W 80. minucie w końcu szansa dla Nafciarzy. W polu karnym faulowany był Wolski, którego nieczysto zatrzymał Kacper Sezonienko, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie. Sędzia Lasyk jeszcze rozmawiał z wozem VAR czy przewinienie rzeczywiście było w obrębie pola karnego, ale swoją decyzję podtrzymał. Rzut karny wykonywał Dominik Furman, ale… nie trafił do bramki. Piłka poleciała ponad poprzeczką, a zauważyć należy dobrą “grę psychologiczną” bramkarza gospodarzy, który po prostu deprymował płockiego środkowego pomocnika. Jeśli nie wykorzystujesz takiej sytuacji to chyba nie możesz wygrać meczu. W 91. minucie próbował zaskoczyć rywali jeszcze Warchoł, ale był w tej sytuacji osamotniony. Mimo doliczonych 7 minut Wisła Płock przegrała swój pierwszy mecz w 2023 roku i wraca z Gdańska bez punktów.
Taktyka na dwóch napastników - Kolara i Lewandowskiego - nie sprawdziła się. Kto wystąpi w ataku za tydzień przeciwko Warcie Poznań? /fot. Paulina Rogalska /Wisła Płock S.A.
Wychodziliśmy na ten mecz pewni siebie. Jesteśmy dobrze natrenowani. Chcieliśmy prowadzić grę. Myślę, że w pierwszej połowie nie wyglądało to źle. Brakowało konkretów i klarownych sytuacji. Nie za bardzo nam wychodziła finalizacja. Właśnie nad tym pracujemy i kolejna taka sama bramka... To boli. Karnego nie udało się strzelić, końcówka była przerywana. Dobrze kradli czas i dużo sytuacji nie stworzyliśmy. Gratuluję Lechii Gdańsk trzech punktów. Nas czeka robota - skomentował po meczu trener Pavol Staňo.
Wisła spada na 6. miejsce, a jutro wyprzedzić w tabeli może nas Cracovia. Nafciarze w dzisiejszym meczu mieli ponad 60% posiadania piłki. Do tego 8 rzutów rożnych i nawet rzut karny. Płocczanie zaliczyli blisko 650 podań, czyli niemal dwukrotnie więcej, niż ich dzisiejsi rywale. Nic to nie dało, bo Wiślacy potrafili przez ponad 90 minut oddać tylko 1 celny strzał. Starcie z Lechią jest drugim meczem ligowym w tym sezonie (na 18), w którym Nafciarze nie strzelili bramki - wcześniej taka sytuacja miała miejsce w meczu z Radomiakiem Radom. Słaba gra w ofensywie (próbował tylko Wolski) oraz bardzo niepewna gra obronna po bokach spowodowała, że to ekipa trenera Kaczmarka zasłużenie cieszy się z 3 punktów, które dają im oddech w walce o utrzymanie. Nafciarze muszą już myśleć o kolejnym meczu. W najbliższy piątek, 3 lutego, Wisła podejmować u siebie będzie Wartę Poznań.
Lechia Gdańsk - Wisła Płock 1:0 (0:0)
1:0 – Łukasz Zwoliński 53’
Lechia Gdańsk: Dušan Kuciak - Jakub Bartkowski, Michał Nalepa, Mario Maloča, Rafał Pietrzak - Kristers Tobers, Maciej Gajos (88' Kevin Friesenbichler) - İlkay Durmuş (88' David Stec), Marco Terrazzino (69' Jan Biegański), Conrado (78' Kacper Sezonienko) - Łukasz Zwoliński
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Aleksander Pawlak (64' Martin Šulek), Jakub Rzeźniczak, Steve Kapuadi, Anton Krivotsyuk - Kristián Vallo (72' Damian Rasak), Dominik Furman, Mateusz Szwoch (78' Radosław Cielemęcki), Rafał Wolski, Mateusz Lewandowski (64' Davo) - Marko Kolar (64' Damian Warchoł)
Żółte kartki: Lewandowski, Szwoch
Sędzia: Piotr Lasyk
fot. tytułowa: Paulina Rogalska / Wisła Płock S.A.
Nafciarz94