W ramach 23. kolejki PKO BP Ekstraklasy Wisła Płock udała się na mecz do Częstochowa. Raków to jedna z najlepszych drużyn ligi, ale żaden kibic nie spodziewał się, że ten mecz będzie tak... nudny. Nafciarze w żaden sposób nie potrafili zagrozić rywalom, a ekipa trenera Marka Papszuna w pełni ukazała różnicę klas między zespołami.
Na tę chwilę mamy względny komfort, jeśli chodzi o kadrę na piątkowy pojedynek. (...) Dobrym sygnałem jest też to, że żaden z moich zawodników nie będzie teraz zawieszony. Mam więc spore pole manewru i jednocześnie pozytywny ból głowy, jeśli chodzi o konstruowanie składu i taktyki na to starcie - powiedział na kilka godzin przed meczem trener Maciej Bartoszek. Wszystkich zaskoczyło chyba ustawienie Wiślaków. Powróciliśmy do gry trójką obrońców z dwoma wahadłowymi. W wyjściowym składzie pojawili się też Dominik Furman, Dušan Lagator, Filip Lesniak czy... Milan Obradović, który w podstawowej jedenastce pojawił się pierwszy raz od 14 grudnia 2020 roku.
Przed rozpoczęciem meczu kapitanowie obu zespołów oddali hołd mieszkańcom zaatakowanej Ukrainy / fot. Mateusz Ludwiczak / fot. Wisła Płock S.A.
Już w 3. minucie gorąco było pod bramką gości. Do siatki piłkę próbował skierować Patryk Kun, ale ta ostatecznie znalazła się rękach bramkarza. W 13. minucie łatwo przeszedł Obradovicia Vladislavs Gutkovskis, ale do zablokowania rywala wyszedł czujny Krzysztof Kamiński. Po chwili instynktownie obronił strzał głową Iviego Lópeza. Daleko dośrodkowywał Furman z podyktowanego w 18. minucie rzutu wolnego. Strzał głową znalazł się jednak w rękawicach Vladana Kovačevicia. W 26. minucie rajdem lewą stroną ruszył Mateusz Wdowiak. Minął łatwo kilku rywali, a w polu karnym wybił piłkę Lesniak. W 30. minucie fatalnie stanął na murawie Damian Michalski. Kontuzjowany zszedł z boiska, a grę w przewadze dobrze wykorzystali piłkarze Rakowa. Kombinacyjną akcję zakończył Gutkovskis i przyznać trzeba, że gdyby nie brakowało jednego ze stoperów to ta akcja mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Michalski powrócił do gry, ale tylko na chwilę. Konieczna była zmiana i w jego miejsce zameldował się Jakub Rzeźniczak. W 40. minucie sprintem w pole karne wszedł Kun, ale znowu pewnie do piłki wyszedł Kamiński i zablokował rywala. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:1.
Bez zmian zaczęły obie ekipy drugą odsłonę spotkania. W 48. minucie wślizgiem w środku pola odzyskał piłkę Łukasz Sekulski, który następnie ruszył w stronę bramki przeciwników. Po kilkunastu metrach zdecydował się na strzał, ale nie zaskoczył on bramkarza Rakowa. W 50. minucie sędzia Sebastian Krasny wskazał na wapno. Ręką zablokował piłkę Furman, a do rzutu karnego podszedł López, który miał apetyt na swoją dwunastą bramkę w tym sezonie. Krzysztof Kamiński już w tych rozgrywkach obronił rzut karny (przeciwko Piastowi Gliwice) i... obronił też tym razem. Płockiemu golkiperowi nie sprawił problemu słaby strzał hiszpańskiego napastnika. Jednak już po kilku minutach sporo pecha po stronie Nafciarzy. Strzał Wdowiaka odbił się niefortunnie od głowy Lagatora i całkowicie zmylił bramkarza, a futbolówka potoczyła się do siatki i w 60. minucie było już 0:2. Na wydarzenia na boisku zareagował trener Bartoszek posyłając do walki Patryka Tuszyńskiego i Damiana Rasaka. Zastąpili oni Furmana i Lesniaka. Od pierwszych minut meczu Raków dominował i kontrolował przebieg gry, a dwubramkowa strata całkowicie zdemotywowała piłkarzy gości. Do końca spotkania, poza nielicznymi akcjami Medalików, nie działo się praktycznie nic. W 77. minucie za Rafała Wolskiego i Lagatora pojawili się na murawie Marko Kolar oraz Igor Drapiński. Dla 17-latka był to debiut w Ekstraklasie. Ostatecznie starcie zakończyło się wynikiem 0:2, a Raków całkowicie zasłużenie dopisał sobie 3 punkty w tabeli i zbliżył się do czołówki.
Zaczęliśmy to spotkanie przede wszystkim bardzo nerwowo. W momencie nawet przejęcia piłki zbyt szybko tę piłkę traciliśmy, co napędzało drużynę Rakowa. Straciliśmy bramkę w bardzo niefortunnym dla nas momencie, kiedy graliśmy w osłabieniu i zabrakło odpowiedniej asekuracji. Na drugą połowę weszliśmy na pewno zdecydowanie odważniej, te nasze akcje już się bardziej zazębiały i ta gra momentami wyglądała dużo lepiej. Niestety straciliśmy w bardzo kuriozalny sposób bramkę, która zamknęła mecz i Raków mógł spokojnie kontrolować. Zespół Rakowa się cofnął, starał się z tego kontrować i niestety nie mogliśmy strzelić bramki kontaktowej, która może by była taką sytuacją, która stworzyła sytuację, w której byśmy bardziej uwierzyli w siebie i może byśmy poszli za ciosem, łatwiej by nam się grało. Mimo wszystko zawodnicy do końca dążyli do zdobycia tej bramki kontaktowej, ale niestety to się nie udało. Na plus można zaliczyć debiut kolejnego młodzieżowca w naszym zespole, Igora Drapińskiego, w końcówce drugiej połowy. Cieszę się, że mimo trudnego rywala, trudnego terenu, dźwignął to wejście, w miarę pozytywnie. Tak że to na pewno na duży plus. My musimy myśleć w tej chwili zupełnie o meczu u siebie. Skupić się na tym, aby w końcu odpowiednio zapunktować i żeby punktować dalej, bo tak trochę to wygląda, jakby ta przewaga punktowa nas uśpiła i zamiast nas odpowiednio napędzić, to nas wyhamowała - skomentował mecz trener Bartoszek.
Sporym zaskoczeniem był powrót do niesprawdzonej przed kilkoma miesiącami formacji z trójką stoperów. Zaskoczeniem były też tak duże rotacje. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Rasak czy Rzeźniczak. Od początku spotkania widać było jak defensywnie ustawiony był zespół Nafciarzy. Z jednej strony nie ma co się dziwić, ponieważ Raków Częstochowa należy do czołówki zespołów w lidze, ale gra Wisły w tym spotkaniu nie mogła się podobać chyba nikomu - przez 90 minut oddaliśmy jeden celny strzał na bramkę. Olbrzymim ciosem była kontuzja Damiana Michalskiego. Po pierwsze, w czasie jego nieobecności na boisku wpadła pierwsza bramka (więc plan obrony remisu legł w gruzach), a po drugie martwić może na jak długo wypadnie z gry nasz czołowy stoper. Nie można zapominać, że Rzeźniczak przy kolejnej żółtej kartce będzie zmuszony pauzować w aż dwóch meczach (bo to dwunasta kartka), więc może się okazać, że niedługo sporym problemem będzie dla trenera wystawienie porządnej formacji obronnej. Wisła Płock zanotowała trzecią porażkę z rzędu, a w 2022 roku w czterech spotkaniach zdobyła zaledwie 1 punkt (remis z Radomiakiem). W przyszły weekend Nafciarze podejmą u siebie drużynę Górnika Łęczna. Górnika, o którym od kilku ostatnich kolejek można powiedzieć, że "wziął się do roboty" i ambitnie walczy o utrzymanie w Ekstraklasie.
Raków Częstochowa – Wisła Płock 2:0 (1:0)
1:0 – Vladislavs Gutkovskis 32’
2:0 – Mateusz Wdowiak 59’
Raków Częstochowa: Vladan Kovačević, Tomáš Petrášek, Fran Tudor, Ben Lederman (80’ Szymon Czyż), Ivi López (69’ Fabio Sturgeon), Mateusz Wdowiak (87’ Sebastian Musiolik), Vladislavs Gutkovskis (80’ Jakub Arak), Deian Sorescu, Patryk Kun, Zoran Arsenić, Giannis Papanikolaou (87’ Walerian Gwilia)
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński, Damian Michalski (35’ Jakub Rzeźniczak), Milan Obradović, Rafał Wolski (77’ Marko Kolar), Mateusz Szwoch, Łukasz Sekulski, Filip Lesniak (62’ Patryk Tuszyński), Fryderyk Gerbowski, Piotr Tomasik, Dominik Furman (62’ Damian Rasak), Dušan Lagator (77’ Igor Drapiński)
Żółte kartki: Wolski, Lagator, Furman, Nadolski (asystent) – Tudor, Petrášek, Arak
Sędzia: Sebastian Krasny
fot. tytułowa Mateusz Ludwiczak / Wisła Płock S.A.
Nafciarz94.
Głosujcie na Nafciarza Sezonu!
Nafciarz94.:
1. Krzysztof Kamiński - po raz kolejny pewny punkt drużyny. Obronił też rzut karny.
2. Łukasz Sekulski - próbował stworzyć coś z niczego, a nawet cofał się głęboko do defensywy.
3. Dušan Lagator - niefortunnie odbita od niego piłka spowodowała drugą bramkę dla rywali, ale mimo to Czarnogórzec zagrał przyzwoite spotkanie.