Do końca sezonu zasadniczego pozostało 8 spotkań. W ramach 27. kolejki 1. Ligi do Płocka przyjechała drużyna z Krakowa. Czy starcie obu Wiseł dostarczyło nam przewidywanych emocji?
Przez sezonem obie ekipy były określane jako główni kandydaci do awansu. Po 26 kolejkach zarówno Wisła Kraków, jak i Wisła Płock nie zajmowały nawet miejsc barażowych, a bliżej Ekstraklasy są m.in. Motor Lublin czy GKS Katowice. Oba zespoły znad największej polskiej rzeki przed tym meczem miały tyle samo oczek w tabeli (41), ale kolejne straty punktów powodują, że marzenia płocczan i krakowian coraz bardziej się oddalają. Biała Gwiazda przegrała dwa ostatnie mecze ligowe, a do tego przystępowali dzisiaj do starcia mocno osłabieni z powodu zawieszeń lub kontuzji - zabrakło m.in. Goku Romana, czyli drugiego najlepszego strzelca spod Wawelu. Płocczanie grali u siebie, a na dodatek przełamali ostatnio fatalną serię bez zwycięstwa na wyjeździe wygrywając 1:0 w Tychach. To w Nafciarzach można było upatrywać faworyta tego spotkania.
Zaczęło się w 4. minucie od świetnej kontry Nafciarzy wyprowadzonej spod własnego pola karnego. Ruszył Sekulski, który odegrał do pędzącego Kocyły. Ten był faulowany w polu karnym, ale gwizdek sędziego Mycia milczał. W 13. minucie po szybkim wyrzucie z autu piłka znowu znalazła się przy nodze naszego kapitana, który celnie zagrał do wbiegającego Niepsuja. Ten w komfortowej sytuacji nie trafił w bramkę - była to jedna z najlepszych okazji dla Nafciarzy w tym meczu. W 20. minucie z dystansu uderzał Rodado, ale ponad poprzeczką. W 26. minucie byliśmy świadkami groźnej akcji gości 3 na 2. Bardzo dobrze w bramce zachował się Gradecki, który natychmiast po złapaniu piłki wybił ją daleko do Kocyły. Ten minął kilku rywali i w polu karnym odegrał do Sekulskiego. Przed bramką uchronił swój zespół jeden z defensorów krakowian rozpaczliwie wybijając futbolówkę. W 40. minucie sprzed pola karnego znowu uderzał Rodado, ale kolejny raz dobrze zaprezentował się nasz golkiper. Gradol po chwili znowu musiał się wykazać - tym razem po głupiej stracie swoich kolegów. Po emocjonującej pierwszej połowie na tablicy wyników wciąż widniały cyfry 0:0.
Po zmianie stron konkretniej do ataku ruszyli piłkarze Białej Gwiazdy. W 55. minucie w pole karne wbiegł Perez, ale na szczęście znowu górą był Gradecki. W 59. minucie doczekaliśmy się gola. Zaczęło się od ładnego minięcia rywali przez Haglinda-Sangré. W jedenastkę rywali wpadł Kocyła, który dostrzegł niepilnowanego kolegę, a Gerbowski pokonał bramkarza Wisły Kraków. Strata bramki rozdrażniła rywali i przez następne minuty to oni tworzyli więcej sytuacji. Jednak albo nie docierały one do pola karnego gospodarzy, ale kończyły się łatwymi dla Gradeckiego uderzeniami. Wraz z upływem minut obaj szkoleniowcy decydowali się na rotacje w składach. W przypadku Nafciarzy było to gwoździem do trumny, ponieważ ani Vallo, ani Westermark, czy Kuchko nie pokazali na boisku żadnej jakości. W 90. minucie rywale doprowadzili do wyrównania, a zaczęło się od fatalnego krycia po stronie Vallo-Kuchko. Trafienie zaliczył Sapała, a uderzenie od słupka było nie do wyjęcia dla płockiego bramkarza. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1.
- Zawsze jak traci się bramkę w końcowym momencie to na pewno boli, natomiast trzeba powiedzieć, że graliśmy dzisiaj z bardzo dobrym zespołem. Mieliśmy lepsze momenty, mieliśmy gorsze, niestety mamy jeszcze tak, że zbyt mocno cofamy się pod swoją bramkę i to niestety po raz kolejny któryś przeciwnik z rzędu wykorzystuje. Myślę, że wynik końcowy jest sprawiedliwy, mimo że prowadziliśmy 1:0 długo. Nie udało się utrzymać, czego na pewno żałujemy, natomiast bierzemy ten punkt i przygotowujemy się do następnego meczu - powiedział po meczu trener Żuraw.
Ten mecz mógł się podobać - wyrównane widowisko z wieloma sytuacjami po obu stronach boiska. Mimo, że remis wydaje się sprawiedliwy, to tylko 1 punkt dla Nafciarzy jest bolesny, zwłaszcza przy stracie prowadzenia w 90. minucie. Pochwała należy się kilku piłkarzom. Świetnie zachowywał się Gradecki, który ostatecznie (mam nadzieję) wygryzł ze składu Kamińskiego. Na plus zawody w wykonaniu Kocyły, Haglinda-Sangré czy Gricia. Spadek jakości na boisku zauważalny był po zmianach - nietrafionych w moim przekonaniu. Dwóch solidnych stoperów czeka na ławce, a trener decyduje się na będącego bez formy Vallo i młodziutkiego Kuchko - to właśnie ich stroną boiska poszła akcja bramkowa. Na kolejną zdobycz punktową płocczanie poczekają do przyszłej niedzieli. Wtedy zagrają na wyjeździe z Arką Gdynia.
Wisła Płock – Wisła Kraków 1:1 (0:0)
1:0 – Fryderyk Gerbowski 58’
1:1 – Igor Sapała 90’
Wisła Płock: 99. Bartłomiej Gradecki, 2. Marcin Biernat, 8. Jakub Grič, 9. Dawid Kocyła (72', 15. Kristián Vallo), 14. Mateusz Szwoch, 16. Fabian Hiszpański, 20. Łukasz Sekulski (C) (72', 53. Jesper Westermark), 24. David Niepsuj, 32. Fryderyk Gerbowski, 33. Jarosław Jach, 44. Marcus Haglind-Sangré
Wisła Kraków: 93. Álvaro Ratón, 5. Joseph Colley, 6. Alan Uryga (C), 8. Marc Carbó (86', 7. Igor Sapała), 9. Ángel Rodado, 10. Miguel Villar (86', 14. Michał Żyro), 23. Szymon Sobczak, 26. Igor Łasicki (76', 19. Eneko Satrústegui), 41. Kacper Duda, 52. Jakub Krzyżanowski (70', 28. David Juncà), 77. Ángel Baena (76', 11. Dejvi Bregu)
Żółte kartki: Grić, Hiszpański
Sędzia: Wojciech Myć
zdjęcia: Wisła Płock S.A.
Nafciarz94
Reklama