My Chcemy Gola 179. Wisła Płock - Zagłębie Lubin 2:0 (0:0). Komentarz po meczu Paweł Dylewski i Grzegorz Wenerski
PD: Witam cię, Grzegorz. Myślę, że jestem to winien naszym słuchaczom, a przede wszystkim tobie. Jak zapowiadałem, jesteś moim gościem i jesteś osobą, która w dużej części pisała historię tego klubu. Byłeś wieloletnim zawodnikiem, byłeś trenerem, który wprowadził drużynę do I ligi (dzisiejszej Ekstraklasy). Potem pracowałeś z młodzieżą, byłeś koordynatorem grup młodzieżowych. Sporo swojego życia poświęciłeś temu klubowi, prawda?
GW: - Prawie całe życie zawodowe, oprócz czteroletniego pobytu w Gdańsku, gdzie grałem w klubie sportowym Stoczniowiec, ale tam tylko grałem. Czterdzieści jeden lat pracuję w klubie. Myślę, że to dobre świadectwo.
Referencje masz przednie, więc myślę, że i twoja opinia o meczu będzie jak najbardziej trafna. Co, twoim zdaniem, się dziś wydarzyło?
- W pierwszej połowie byliśmy skupieni na obronie własnej bramki i skierowani na kontrataki. To powodowało, że stworzyliśmy kilka sytuacji z tych kontrataków, ale jednak brakowało tego ostatniego, dokładnego podania. Zagłębie atakowało częściej, częściej posiadało piłkę i stworzyło więcej tych sytuacji. Myślę, że z 2-3 sytuacje były bardziej klarowne, z których mogły paść bramki. Nie wiem, w jakim stopniu miała wpływ zmiana zawodników ofensywnych, ale w drugiej połowie Wisła bardziej podeszła do przeciwnika. Przeciwnicy popełniali błędy i po takich dwóch błędach zdobyliśmy bramkę, a wynikało to z tego, że nasi zawodnicy – Śpiączka, Wolski, Sekulski – zbliżyli się w momencie rozegrania piłki do przeciwników. Jak się okazało, tacy zawodnicy jak Jach potrafili zgubić się pod presją naszych zawodników. Co to spowodowało? Zwłaszcza ta pierwsza bramka Sekulskiego, która zmieniła oblicze meczu, a Zagłębie straciło wiarę, że coś uda im się osiągnąć. I takie drobne niuanse spowodowały, że tak ważny dla nas mecz z punktu widzenia mentalnego, spowodowały, że wygraliśmy.
Wspomnę o wspaniałej interwencji Bartka Gradeckiego. Myślę, że to też był jeden z takich momentów, gdzie troszeczkę w nas życie wróciło, bo rzeczywiście Zagłębie miało bardziej klarowne sytuacje, ale na nasze szczęście albo w porę zażegnywali je obrońcy, albo Bartek był na posterunku. Grzegorz, troszkę było zmienione ustawienie, bo do tej pory Bartek Śpiączka sam się tam miotał. Jest to chłopak o olbrzymiej ambicji, ma chęć zawsze do walki. Natomiast miał dziś obok siebie Sekulskiego i Wolskiego, którego nie był to dziś najlepszy mecz, ale zrobił swoje, miał asystę. Jak, twoim zdaniem, czy to się sprawdziło? Granie dwójką napastników?
- W mojej filozofii, jeśli to jest mecz u siebie z zespołem takim jak Zagłębie Lubin, czyli teoretycznie troszeczkę słabszym zespołem, chociażby pod względem miejsca w tabeli, to zasadne jest, by w tym ataku była dwójka zawodników, by bliżej bramki dwóch zawodników funkcjonowało. W pierwszej połowie oni nie odebrali i nie podeszli do przeciwników tak, jak w drugiej połowie. Spowodowało to, że my tę piłkę odebraliśmy w drugiej połowie. Myślę, że gdyby to był jeden zawodnik, to tych sytuacji byśmy nie stworzyli, bo byśmy nie wykonali takiego pressingu bliżej bramki, by spowodowało to błędy przeciwnika. Myślę, że to bardzo słuszna decyzja o tych dwóch zawodnikach.
Też jestem usatysfakcjonowany tym, że trener postąpił tak, a nie inaczej. Moim zdaniem, fizycznie wydawało się, że Zagłębie jest drużyną bardziej żwawą. Biegaliśmy podobnie jak Zagłębie. Choć w pierwszej połowie było widać, że rywale o te przysłowiowe pół buta byli szybsi.
- Nie wiem, czy to widzenia z punktu widzenia przygotowania fizycznego, czy z mentalnego przygotowania zespołu. Te drużyny są podobne. W naszych zawodnikach za bardzo tkwi takie, że coś koło nich mówi, że zbliżają się do strefy spadkowej. I to nas paraliżuje przez to, że nie zagramy dokładnie, w poprzek, do tyłu, nie rozpoczniemy szybkiego kontrataku, zagramy dłuższą piłkę, nie wspomagamy partnera naszego, bo myślimy, by jak najszybciej bronić swoją bramkę. Myślę, że to zwycięstwo pozwoli uwierzyć w to, co ten zespół potrafi, a ten zespół potencjalnie ma większe możliwości, niż większość zespołów, które faktycznie o to utrzymanie grają. My nie gramy o utrzymanie, bo nasze możliwości kadrowe są duże, a w pierwszej części sezonu mieliśmy dużo punktów. My musimy uwierzyć w to, że nie jesteśmy zespołem, który musi się bać o utrzymanie. I to powoduje, że piłkarsko na tle Zagłębia Lubin wyglądało to tak, jak powinno to w normalnym układzie wyglądać.
Myślę, że pojawienie się od początku Łukasza Sekulskiego, którego obaj znamy od dawna, było bodźcem i pokazaniem drużynie, jakie są jej walory mentalne, że potrafi pociągnąć zespół. Było to dziś widoczne.
- Ty najlepiej wiesz, że ja całym sercem jestem za takimi zawodnikami, jak Sekulski, Gradecki czy Pawlak. Czasy się zmieniają i dziś wychowankami nie zbudujemy całego zespołu. Im więcej zawodników w tej drużynie się pojawia. Dlatego cieszy mnie fakt, że tych wychowanków pojawia się coraz więcej i do tego stanowią wartość tego zespołu. To nie są doklejeni zawodnicy.
Zgadza się. Dziś są czasy, jakie są. Awans, który zrobiliśmy do I ligi, praktycznie w 90% to byli zawodnicy z Płocka i okolic. Czasy się zmieniły, jak mówisz. Zapytam cię teraz o zmiany. Fajną zmianę dał Warchoł – strzelił bramkę po odbiorze piłki od Bartka Śpiączki. Jak oceniasz tego chłopaka?
- Na pewno pozytywnie, chociażby dlatego, że zamknął ten mecz, bo strzelił drugą bramkę. Jak przy pierwszej wydawało mi się, że skrzydła opadły zawodnikom z Zagłębia, to przy drugiej było to już zupełne, chociaż tworzyli te sytuacje, ale nie były to sytuacje takie, których cudem unikaliśmy. Za samo strzelenie bramki chylę przed nim czoła i chwała, że tacy są zawodnicy u nas.
Plusem jest to, że nadrabiamy pomału plan młodzieżowców. Nie pamiętam, żebyśmy wystawili dwóch młodzieżowców na całe 90 minut.
- Tak, jak dzisiaj ten Szymański, młody chłopak, który przyszedł do nas z Górnika Zabrze. Składam to na karb młodości, bo w pierwszych minutach wiele sytuacji, które tworzyło Zagłębie, szło naszą prawą stroną. Nie wiem, jak bardzo jest to sprawa Szymańskiego czy Pawlaka, który mu słabo pomagał, Bochar kilka sytuacji przeprowadził. Na szczęście nie były skuteczne na tyle, by zdobyć bramkę. To, że taki młody zawodnik gra cały mecz, to też jest wartość dla naszego zespołu.
Wrócę do naszego awansu. Rozegraliśmy mecz przed Wielkanocą w Stali Rzeszów. Wtedy Krzysiek Kwasiborski strzelił bramkę z rzutu rożnego i wygraliśmy mecz 1:0. Od tamtej pory zaczęło nam żreć. Mam nadzieję, że teraz, kiedy zawodnicy zrobili kibicom fajny prezent, też ten mecz będzie bodźcem, który da nam spokój i nie będziemy się oglądać za siebie, a będziemy patrzeć tylko w górę tabeli.
- Też myślałem, że jest to fajny prezent Wisły dla kibiców i dla siebie, żeby te święta spędzić spokojnie. Też to, co mówisz – myślę, że jest to ważne w sferze mentalnej. Ten zespół powinien uwierzyć, że jego miejsce nie jest w walce o utrzymanie. Jego miejsce jest w walce o czołowe miejsca. Drobne retusze są potrzebne – wahadłowi powinni tworzyć więcej sytuacji i więcej dawać zespołowi, co może spowodować większą wartość zespołu. Ten zespół ma możliwości wyższe niż borykanie w walce o utrzymanie, dlatego myślę też, że wejdzie na te tory, na których był już wcześniej, z początkiem rozgrywek.
I tego się trzymajmy. Życzę ci wszystkiego dobrego, spokoju, zdrowia. Mam nadzieję, że jak będzie otwarty stadion, będziemy mogli spotkać się jako ta jedna piłkarska rodzina Wisły. Myślę, że to będzie fajna sprawa.
- Dziękuję bardzo za życzenia i również z okazji świąt życzę radosnych, rodzinnych, spokojnych świąt całej rodzinie piłkarskiej. Dziękuję bardzo za rozmowę.
zdjęcia: Wisła Płock S.A
Głosujcie na Nafciarza Sezonu!
Grzegorz Wenerski
1) Bartłomiej Gradecki
2) Steve Kapuadi
3) Łukasz Sekulski
Paweł Dylewski:
1) Łukasz Sekulski
2) Bartłomiej Gradecki
3) Bartosz Śpiączka
Reklama