My Chcemy Gola 176. Wisła Płock - Widzew Łódź 1:1 (1:0). Komentarz po meczu Pawła Dylewskiego i Tadeusza Świątka.
PD: Skojarzenia w meczach Widzew z Wisłą zawsze będą wracały do twojej osoby, bo byłeś pierwszym zawodnikiem, który łączy historię obu tych klubów. Nie mylę się, prawda?
TŚ: Stwierdziłeś fakt. Miło mi, że wspomniałeś o tym. Za moich lat kibice Widzewa i Wisły Płock darzyli się olbrzymią sympatią, wręcz miłością, co w późniejszych latach zostało zniwelowane. Wczoraj wielokrotnie słyszałem na trybunach okrzyki antywidzewskie. To są prywatne sprawy kibiców, nie ma to znaczenia.
W statystykach było wspomniane, że ponad 60 zawodników ma wspólne występy tu i tu, ale ty byłeś tym pierwszym. Wróćmy do meczu. Byłeś na stadionie, obserwowałeś. Jakie to było widowisko?
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że było to wielkie widowisko. Był to zasłużony remis, bo każda z drużyn miała w pewnym okresie gry przewagę. Wisła dobrze zaczęła, zepchnęła Widzew do obrony. Później Widzew przejął pałeczkę i dominował przez większą część pierwszej połowy. Później w drugiej połowie Wisła, po strzeleniu gola przez Wolskiego, przejęła inicjatywę i dominowała. Zepchnęła znowu Widzew do obrony. Pech sprawił, że stracili bramkę w 96 minucie. Trzeba sobie odpowiedzieć, stwierdzić czy przedłużenie czasu gry spowodowane tymi oprawami dymowymi, które przeszkadzają bardzo piłkarzom, czy to wpłynęło na to, że piłkarze byli rozkojarzeni, zdekoncentrowani i stracili przypadkowo bramkę.
Zgodzisz się ze mną, że to było jednak gapiostwo. Popełniliśmy błąd, bo było nas tam sporo w obronie. Może to, że było tam zawodników tak dużo, spowodowało, że nie wiedzieliśmy, kto ma interweniować i udało się Hiszpanowi piłkę do bramki wcisnąć.
- Zawodnicy stali 8-10 minut poza boiskiem, rozmawiali ze sobą. Jest to forma dekoncentracji. Niektórzy przystąpią do rywalizacji na nowo, z wolą walki i ambicją, a niektórzy potrzebują więcej czasu, by wejść na te meczowe obroty. Być może to sprawiło taką dekoncentrację. Praktycznie to pozbawiło Wisłę walki o europejskie puchary, bo w polskiej piłce byłoby to naprawdę realne.
Jakie widzisz różnice między tym zespołem, który tak dobrze prezentował się w poprzedniej rundzie, a tą drużyną, która jest obecnie?
- Zasadniczą różnicą jest gra w ofensywie. Wisła kompletnie nie ma w tej chwili żadnej siły ofensywnej, poza Wolskim. Ani nie ma wsparcia w bocznych pomocnikach, ani w napastnikach. Sam wiesz, że jeśli nie ma nikogo z przodu, kto pociągnie tę piłkę, potrzyma ją daleko od bramki, to nie jest dobrze. Klepanie piłki w stylu Barcelony w wykonaniu polskich drużyn jest słabe. Uważam, że polskie drużyny powinny zmienić sposób gry bardziej na grę z kontrataku niż z ataku pozycyjnego. Głównym powodem słabości Wisły Płock w tej rundzie jest brak siły ofensywnej.
Oddaliśmy 2 celne strzały w meczu z Widzewem. W moim odczuciu najlepszym meczem tej rundy był mecz z Lechem Poznań, gdzie do przerwy stworzyliśmy sobie multum sytuacji. Wcale nie musieliśmy tamtego meczu przegrać. Lech pokazuje w Europie, że jest drużyną, która sobie przyzwoicie radzi. Trudno się z tobą nie zgodzić, problemem jest ofensywna, być może sprzedaż Davo, kontuzja Łukasza Sekulskiego sprawiły, że nie jest za dobrze. Kilka ostatnich meczów przegraliśmy nieszczęśliwie jedną bramką. Czy w obronie też jesteśmy zagubieni?
- Co do gry obronnej – nie tracimy tych bramek aż taką wielką ilość i nie rozmawialibyśmy o słabszej rozmowie, gdybyśmy w tej ofensywie dali radę zawsze strzelić 1-2 gole. A tutaj, poza Wolskim, to nie widzę chłopaka, który byłby w stanie strzelić z akcji. Wiadomo, Furman może to zrobić ze stałego fragmentu gry. W rzutach rożnych też jesteśmy bez przekonania, też nie strzelamy goli z tego fragmentu gry. Jeśli chodzi o obronę, to w meczu z Widzewem nie miałem jakichś większych zastrzeżeń. Podobał mi się Kapuadi, Rzeźniczak bardzo poprawnie się prezentował, szczególnie do przerwy, kiedy miał jeszcze power. Rzeźniczak swoją postawą pokazuje, że zasługuje na miano kapitana z prawdziwego zdarzenia. Pokazuje młodym piłkarzom ten charakter, który zawodnik musi mieć, wychodząc na murawę. Przeciwnie, gdy byłem na meczu z Pogonią Szczecin, poza swoimi walorami ofensywnymi Grosicki nie wykazał takiej woli walki, jak Rzeźniczak tutaj. I to jest zły przykład dla młodzieży szczecińskiej. Po prostu młody zawodnik, patrząc na gwiazdę, często podchodzi „skoro on tak gra, to i ja tak będę grać”. Samo z siebie, jak widzę, że Rzeźniczak biega i walczy, to ten młody musi robić to samo, chcąc nie chcąc.
Wywołałeś temat młodzieżowców. Wiemy, jaka jest sytuacja, mamy deficyt. Ty i ja byliśmy kiedyś młodymi zawodnikami. Mieliśmy swoich wychowanków, którzy w naszym klubie stanowili jakąś siłę w ekstraklasie czy pierwszej lidze. Jak to wygląda według ciebie teraz w Płocku.
- Odpowiem, adresując swoje zdanie w kierunku wychowanka o nazwisku Pawlak. Chłopak dostał się do pierwszej drużyny, gra drugi rok w pierwszym składzie. Wczoraj trener posadził go na ławkę rezerwowych. Moim zdaniem słusznie, gdyż chłopak ten zachłysnął się tym, że dostał się do pierwszej drużyny Wisły Płock. Ne bierze pod uwagę tego, że dostał się jako młodzieżowiec. I w tej chwili będzie mijał jego wiek, wchodzi już w wiek seniora i walka o miejsce w drużynie będzie dla niego dużo bardziej agresywna i będzie wymagała więcej zaangażowania w to, by grać w pierwszym składzie. Dlatego trener dał mu teraz taki mały pstryczek, by go zmobilizować do cięższej pracy nad sobą.
Przepisy, jakie są, znamy. Zgodzę się z tobą, że czasami wiek preferuje tego, a nie innego zawodnika. Biorąc pod uwagę inne nazwiska – oni bardziej zasługują niż Pawlak czy Drapiński na grę w pierwszym składzie? To już tajemnica trenera Stano. Tadziu, dziękuję ci za twoją opinię. Do zobaczenia, do usłyszenia.
- Pozdrawiam serdecznie sympatyków Wisły Płock.
Głosujcie na Nafciarza Sezonu!
Tadeusz Świątek:
1. Rafał Wolski
2. Jakub Rzeźniczak
3. Krzysztof Kamiński
Paweł Dylewski:
1. Steve Kapuadi
2. Rafał Wolski
3. Mateusz Szwoch