Musiało minąć trochę czasu, od momentu zakończenia komentowania przeze mnie na żywo poczynań Orlen Wisły Płock w meczu z Sandra SPA Pogonią Szczecin. Emocje we mnie są, co zrozumiałe ogromne, rozczarowanie i zawód. Zażenowanie i smutek to uczucia, które towarzyszą inauguracji nowego sezonu PGNiG Superligi płockim kibicom. Rozumiem, sport jest nieprzewidywalny.
Tak też się stało, choć moim zdaniem nie powinno. Zespół Wisły przyjechał, bez prawego rozegrania, w Płocku zostali Predrag Vejin i David Fernandez. Vejin grał w turnieju mieleckim i wdać było, że Xavi Sabate mocno liczy na tego zawodnika. Jeśli już zahaczyłem o Mielec, to gra w Szczecinie za bardzo nie odbiegała od tej podczas memoriału Weryńskiego. Zastanawiające jest to, czemu z 6 nowych zawodników, w Szczecinie nie zagrali Vejin, Fernandez i Jeremy Toto? Dodać trzeba, że Fernandez nie pojawił się w oficjalnym meczu ani razu do tej pory! Mirsad Terzić w obronie jego występ można ocenić w miarę pozytywnie, w ofensywie zupełnie zawiódł. Brak w drugiej połowie Niko Mindegii - (uległ urazowi w trackie meczu) - momentalnie osłabił nasz atak i kreację rozegrania akcji ofensywnych. Choć, Michał Daszek, Alvaro Ruiz czy Zoltan Szita walczyli i próbowali, to jednak było za mało. O wiele za mało.
Orlen Wisła Płock, zagrała w mojej ocenie bardzo słaby mecz. Widać było brak zgrania, duża ilość niecelnych rzutów, brak piłek do obrotowego, na tej pozycji grał przede wszystkim Serdio, który miał problemy z wykończeniem swoich sytuacji rzutowych, szczególnie tych po koniec drugiej połowy. Obrona też ma dużo na sumieniu, szczególnie swawolne podejście do Fedeńczaka czy Gieraka.
Obowiązek grania dwoma zawodnikami z Polski powoduje, że młodzi, Mikołaj Czapliński czy Krzysztof Komarzewski muszą dostawać więcej minut na boisku. Komarzewski zaprezentował się na swoim skrzydle poprawnie, rzucając 3 bramki, Czapliński zaliczył tylko jedno trafienie po prawej stronie. Zaskakujące, że nie zagrał w meczu Przemysław Krajewski, co tylko osłabiło lewą flankę Nafciarzy. Ten sam problem z lewą stroną mieliśmy na turnieju w Mielcu.
Drużyna Pogoni też miała swoje kłopoty, w meczu wystąpiła tylko z jednym bramkarzem - Mateuszem Gawrysiem. Po pierwszej połowie na tablicy było 12-12, co już pachniało sensacją. Od początku drugiej połowy prowadzenie objęli gospodarze 15-13, powiększając je momentami do różnicy 4 trafień na swoją korzyść. Tego prowadzenia gospodarze nie oddali do 60 minuty, zasłużenie wygrywając 26-24. Sensacja stała się faktem.
To, co się wydarzyło, pokazuje, że "klubowe tradycje" nie grają. Nie gra też, to co jest "na papierze". Wynik meczu rozstrzyga się na parkiecie, gdzie ma grać drużyna. Takiej drużyny na razie nie widziałem na boisku w Szczecinie. Mentalnie moim zdaniem zespół zawiódł na całej linii, nie było lidera, nie było pozytywnej agresji w zachowaniach zawodników, sam kapitan Michał Daszek to za mało.
Taki mecz to woda na młyn krytyków klubu. Dostałem sporo prywatnych wiadomości, które w swoim tonie już po pierwszej serii PGNiG Superligi nawołują do dymisji prezesa R. Czwartka, dyr. sportowego A. Wiśniewskiego i trenera Xavi Sabate.
Klubowi z aspiracjami gry w Lidze Europejskiej, walki o tytuł Mistrza Polski, po prostu nie przystoi grać na takim poziomie, jak w Szczecinie! Nic nie tłumaczy tej porażki!
Na koniec, oby sprawdziło się przysłowie: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Na mecz z Górnikiem Zabrze, pójdę z duszą na ramieniu.
Michał Kublik
Sandra SPA Pogoń Szczecin – ORLEN Wisła Płock 26:24 (12:12)
ORLEN Wisła: Stevanović, Morawski – Mihić 1, Czapliński 1, Stenmalm 2, Szita 3, Terzić, Mindegia 1, Ruiz 2, Daszek 7(1k), Komarzewski 3, Susnja, Serdio 4
fot: Sandra SPA Pogoń Szczecin