Celem każdego profesjonalnego sportowca powinno być wygrywanie, zdobywanie medali, pokonywanie własnych granic czy śrubowanie rekordów. Wisła Płock od dobrych kilkunastu miesięcy chce chyba ustanowić jakiś rekord, ale taki, z którego z pewnością nie byliby zadowoleni ich kibice, włodarze czy sami piłkarze. Chodzi o fatalne wyniki w meczach wyjazdowych.
W tym sezonie Nafciarze zagrali w delegacji 11 razy (bez uwzględnienia dzisiejszego meczu). Zwyciężyli tylko raz, ze Stalą Rzeszów we wrześniu zeszłego roku. Jedną wygraną na wyjeździe mają w tych rozgrywkach jeszcze Zagłębie Sosnowiec i Podbeskidzie Bielsko-Biała. Cała trójka jest w tym aspekcie najgorsza w lidze. O ile Zagłębie i Podbeskidzie rozpaczliwie walczą o utrzymanie w 1. Lidze, tak celem Wisły jest awans - czy to bezpośredni, czy dzięki barażom. Jasne, że można się pocieszać, że przecież 5 spotkań wyjazdowych zakończyło się remisem, ale to wciąż zaledwie 8 punktów zdobytych na wyjazdach na możliwe 33! Punktów, których w ostatecznym rozrachunku może zabraknąć.
Statystyka meczów w delegacji w wykonaniu płocczan staje się bardziej przerażająca jeśli cofniemy się w czasie jeszcze bardziej. Od początku 2022 roku (czyli nieco ponad 2 lata temu) Wiślacy zagrali w 37 meczach na wyjeździe (1. Liga, Ekstraklasa i Puchar Polski). Wygrali tylko 7 razy, a przegrali aż 21-krotnie. Jeśli zamienimy to na punkty w tabeli to Wisła z możliwych 111 punktów zdobyła tylko 30!
Najwyższą porażką w historii Wisły Płock jest mecz z Rakowem w Częstochowie z końca 2022 roku. Przegrana aż 1:7 była dla Wiślaków lekcją - lekcją, z której Nafciarze do tej pory nie wyciągnęli żadnych wniosków.
Ciężko jednoznacznie stwierdzić co jest przyczyną tej nieudolności. Pamiętam, że drżenie o wyniki Wisły w delegacji zaczęły się od sezonu 21/22, kiedy to za kadencji trenera Macieja Bartoszka Nafciarze przegrali 11 z 13 spotkań w Ekstraklasie. Od początku tamtych rozgrywek zaliczyli serię 8 porażek wyjazdowych z rzędu! Jednak o obecną sytuację nie można winić szkoleniowca, którego przecież od 2 lat nie ma w Płocku (a i skład jest w większości inny, niż wtedy). Faktem jest, że fatalna dyspozycja na obcych stadionach z całą pewnością miała wpływ na zeszłoroczny spadek z Ekstraklasy. Pytanie czy nie będzie miała wpływu na zaprzepaszczenie marzeń o awansie.
Dzisiaj Nafciarze zagrali spotkanie z Termaliką. Ostatni mecz w Niecieczy z udziałem Wisły Płock miał miejsce w maju 2022 roku. Kto zgadnie jak się zakończył? Rzecz jasna porażką 0:1. Jednak dzisiaj obie drużyny zmierzyły się ze sobą w zupełnie innych okolicznościach.
Zaskakująco wynik otworzyli goście, bo już w 6. minucie podanie Jime wykorzystał powracający po pauzie za kartki Sekulski. Dla 33-latka była to trzynasta bramka w tym sezonie. Nadzieja kibiców Nafciarzy dość szybko przygasła, ponieważ już po paru minutach z dystansu Kamińskiego pokonał Karasek, tym razem słupek nas nie uratował. Po kilku kolejnych akcjach gospodarzy padła kolejna bramka. Na 2:1 akcję z prawej strony zakończył Nowakowski. Po paru następnych sytuacjach Termaliki pod koniec pierwszej połowy dobrą sytuację mieli Wiślacy, ale w dobrej dyspozycji był dzisiaj młody Topor.
W drugiej odsłonie spotkania bardziej aktywni byli goście, chociaż swoje okazje mieli też zawodnicy Bruk-Betu. W 64. minucie padła bramka wyrównująca. Zdobył ją Grić po świetnym dograniu Hiszpańskiego. Po interwencji VAR sędzia jednak cofnął tego gola. Zmiany trenera Żurawia widocznie poprawiły grę zespołu, który w 73. minucie doprowadził ostatecznie do wyrównania. Tym razem strzelił Kocyła, a VAR nie miał już nic do dodania. Jednak sędzia znowu oglądał powtórki przy lini bocznej po 77. minucie. Wtedy gola strzelił młody Tomczyk, ale arbiter uznał, że wcześniej Kocyła faulował rywala. Pomimo kilku sytuacji pod koniec spotkania wynik się już nie zmienił.
Mimo, że to spotkanie było niezłe w naszym wykonaniu - przynajmniej druga połowa, to i tak mecz zakończył się remisem 2:2. Oznacza to, że w tym sezonie zgromadziliśmy 9 punktów w 12 spotkaniach wyjazdowych. Czy dzisiejszy podział punktów należy traktować jako rozczarowujący, czy jednak cieszyć się z cennego punktu pozostawiam opinii każdego z kibiców. Teraz czas skupić się już na kolejnym meczu. Ten na szczęście Wiślacy rozegrają na własnym stadionie. Ich rywalem będzie Górnik Łęczna (prowadzony przez Pavola Stano). Na to starcie będziemy musieli poczekać ponad tydzień, ponieważ mecz 23. kolejki odbędzie się w przyszły poniedziałek, 11 marca, o godzinie 18:00.
zdjęcia: Wisła Płock S.A.
Nafciarz94