Śpiewała potężnym głosem, sypiała z kim chciała. Pochodziła z Płocka i na zawsze została wierna temu miastu. Jej pomnik stoi na ul. Tumskiej, chociaż niewielu wie dlaczego. Kobieta o wielu twarzach i kruchym sercu, która jeździła czerwonym bugatti i rozpalała do czerwoności wyobraźnię wielu młodopolskich artystów. Bezkompromisowa, szczera, ale zawsze prawdomówna.
Mira Zimińska-Sygetyńska, bo o niej mowa, to symbol kultury międzywojnia i sceny powojennej. Była muzą wielu artystów, od Witkacego po Juliusza Tuwima. Kochała teatr, w którym, jak sama mówiła, urodziła się. Jej rodzice pracowali w teatrze, w którym Mira stawiała pierwsze kroki ku swej spektakularnej aktorskiej karierze.
Imprezy i spotkania, które były organizowane w jej domu w Warszawie, były punktem obowiązkowym każdego szanującego się artysty XX-lecia międzywojennego. To właśnie tam, na ul. Polnej, spotykała się śmietanka towarzyska, poeci tworzyli swoje największe dzieła, powstawały piosenki, obrazy czy inne wspaniałe dzieła kultury, które znamy do dziś.
Zawsze barwna, zawsze dobrze ubrana. Szalenie zabawna, dowcipna. Kokieteryjna i uwodząca. Twierdziła, że nigdy nie była samotna. Czerpała z życia, bawiła się nim, jak mało kto w tamtych czasach. Miała talent i doskonale go wykorzystywała. Słuchała i mówiła, inteligentnie ripostowała swoich rozmówców. Kochała teatr, śpiew i Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”, który założyła razem z mężem.
W Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku w ubiegły weekend odbywały się spektakle „M. Zimińska”. Jest to opowiedziana z perspektywy tytułowej bohaterki jej własna historia, przeplatana muzyką wykonywaną na żywo oraz śpiewem. Potężnym, wspaniałym, mocnym i sugestywnym wokalem.
Główną rolę gra Magdalena Tomaszewska. Postać, którą wykreowała jest charakterna, zapada w pamięć. Przy historii Miry Zimińskiej-Sygetyńskiej można się popłakać. I ze śmiechu, i z wzruszenia. Dodajmy do tego delikatne światło, które nadaje tajemniczości oraz pozwala się skupić na aktorce i tym, co ma do przekazania rolą. Muzyka na żywo, grana przez trzech wspaniałych panów w cylindrach, jeszcze potęguje intymność i wyjątkowość przedstawienia. Sumując te trzy składniki otrzymujemy mieszankę doskonałą, która pozwala nam przenieść się na chwilę do czasów minionych i poczuć nostalgię i tęsknotę za miejscami, w których nigdy nie byliśmy.
radiomixx.pl serdecznie i gorąco zachęca do odwiedzenia Teatru Dramatycznego w Płocku i obejrzenia spektaklu „M. Zimińska”, jeśli pojawi się w repertuarze teatru. Obiecujemy, że dłonie same złożą się do oklasków, a pani Tomaszewska będzie wielokrotnie wracać na scenę, by zaśpiewać „Taka mala”, „Pokoik na Hożej” czy „Bezsenną noc”.
Fot. Waldemar Lawendowski