"Wodociągi Płockie" to książka autorstwa dr. Piotra Gryszpanowicza oraz Krystyny Grochowskiej-Iwańskiej. Bogato ilustrowane wydawnictwo miało swoją premierę 28 października br. podczas Międzynarodowego Sympozjum im. Bolesława Krzysztofika AQUA na Politechnice Warszawskiej filii w Płocku. Goście mogli posłuchać, jak powstawała książka, otrzymać autograf i dowiedzieć się, z jakimi wyzwaniami mierzyli się budowniczowie pod koniec XIX wieku. Pozycja niezwykle ciekawa i interesującą dla historyków, mieszkańców Płocka czy fanów budowli hydrotechnicznych.
Piotr Gryszpanowicz, współautor książki "Wodociągi Płockie”.
Co jest w tej książce, co mogłoby zaskoczyć niejednego mieszkańca Płocka, który twierdzi, że wie o Płocku wszystko?
- Przede wszystkim jest to zbiór materiałów źródłowych, nie jest to monografia, w której opisujemy samą historię Wodociągów. Jest tam około 500 stron, na których pokazujemy oryginalne dokumenty, w dużej części w języku rosyjskim, które w większości nie widziały światła dziennego od wielu lat. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu pani doktor Krystyny Grochowskiej-Iwańskiej zostały one przetłumaczone na język polski i również tłumaczenia znajdują się w samej publikacji. To jest coś wyjątkowego, bo ta bariera językowa jest usunięta. Zachęcam bardzo do lektury naszej najnowszej publikacji.
Jak w tym czasie zmieniły się wodociągi, od których zaczęliście pracę nad książką, aż do dzisiejszego dnia?
- My skupiliśmy się na okresie od połowy XIX wieku do połowy XX wieku. Zależało nam na tym, by ukazać jak najwięcej materiałów źródłowych, na których ukazano historię i przemianę wodociągów. Niesamowity okres starania się o wodociągi, cała korespondencja z tym związana, umowy, kto zakładał, jak następowały przekształcenia, niesamowicie trudny okres II wojny światowej. Wiele tam zaskakuje, wiele informacji. Kawał historii, którą każdy, kto ma w sobie żyłkę historyczną, powinien poznać.
Ciebie co najbardziej zaskakiwało w tych materiałach?
- Mnie każdy materiał zaskakiwał. W zasadzie wiele informacji gdzieś tam już wiedziałem, innymi sposobami do nich docierałem, ale szczegóły, które wynikają z tych materiałów powalają, bo do tej pory skupialiśmy się raczej na ogólnikach, na prostych datach i przekazach, ale tu już wchodzimy dużo głębiej. I mówię tak ogólnie, nie podając konkretnie jednej rzeczy, ale te szczegóły, których jest co niemiara.
Krystyna Grochowska-Iwańska, Piotr Gryszpanowicz
Pani Krystyna Grochowska-Iwańska, współautorka książki „Wodociągi Płockie”.
Była pani głównie tłumaczką dokumentów, które zachowały się w Archiwum Państwowym. Jak wygląda praca na oryginalnych dokumentach, by przetworzyć je na dzisiejszy język?
- Bardzo mi miło, że zostałam zaproszona do takiej uroczystości, jaka się dziś odbyła. Moja skromna osoba zajmowała się tłumaczeniem tych dokumentów z XIX wieku, związanych z powstaniem w Płocku wodociągów. Historia wodociągów w Płocku ma jeszcze głębszą historię, bo sięga XVI wieku, co zostało uwzględnione w dekretach. O tym nie zapomniano w XIX wieku, po prostu chciano jak najbardziej zapewnić mieszkańcom wodę.
Jak się pracuje na takich dokumentach? Archiwum Płockie posiada takich dokumentów kilkaset. Mnie interesowały dokumenty z drugiej połowy XIX wieku, kiedy takim dominującym językiem urzędowym był język rosyjski. Pracownikami w Rządzie Gubernialnym i w Magistracie Miasta Płocka byli w większości Polacy. Rosjanie zajmowali się tą główną administracją, ale wykonawcami byli wykształceni Polacy. To oni preparowali dokumenty, z których wynika, jak istniała współpraca między Magistratem, urzędnikami, Rządem Gubernialnym i przedsiębiorcami. Płock był miastem gubernialnym i ważnym ośrodkiem administracyjnym w XIX wieku, położonym wysoko na prawym brzegu Wisły. Ściągnięcie wody na górę było przedsięwzięciem karkołomnym. Ówcześni inżynierowie potrafili sobie poradzić. Było kilka propozycji założenia wodociągów w Płocku. Był taki mieszkaniec Salomon Świętosławski, a potem jego zięć. Byli też inni przedsiębiorcy, którzy interesowali się Płockiem i chcieli, by wodociąg powstał.
Czy z tych dokumentów wynika, na jakie problemy byli narażeni ci, którzy próbowali właśnie zbudować wodociągi w Płocku? Czy są informacje o problemach, o tym, co stoi na przeszkodzie, poza geograficznym położeniem miasta?
- Przeszkody były różne, nie tylko związane z położeniem miasta. Wynikały z zamożności mieszkańców, ponieważ woda nie była darmowa, a wyciągnięcie jej z głębi na te kilkaset metrów nad poziomem morza nie było takie łatwe, bo trzeba było ściągać odpowiednie maszyny. Z dokumentów wynika, że były to głównie maszyny belgijskie i starano się budować studnie głębinowe. Były badania o ciekach wodnych w mieście. Jest plan miasta z ujęciem tych cieków, gdzie najlepiej było budować studnie głębinowe. W dokumentach jest deklaracja mieszkańców, którzy jako pierwsi, żeby u nich powstał wodociąg. Poza tym to nie tylko sprowadzenie wody do celów gospodarczych i sanitarnych – trzeba było też tę wodę odprowadzić, coś z nią zrobić. To nie było takie łatwe, ale też tu było kilka pomysłów. Licencja, którą podpisała spółka wodociągów z miastem na 45 lat, a potem po tym okresie wodociągi przechodziły na własność miasta. Ci, którzy deklarowali się, by założyć wodociąg, musieli wyłożyć pieniądze na urządzenie, zarówno mieszkańcy, jak i instytucje.
Czy w dokumentach jest informacja o otwarciu tych wodociągów? Jak to się odbywało, gdzie, kiedy, czy była impreza?
- Czy była impreza? To trudno powiedzieć, ale 15 stycznia 1898 roku już oficjalnie otwarto Wodociągi. Przekazano go miastu w użytkowanie. Pięcioosobowa spółka, której przewodniczącej był Selewk Chessin, zorganizowała uroczystość przekazania miastu i mieszkańcom wodociągów.
Przemawia Andrzej Wiśniewski, prezes Wodociągów Płockich
Andrzej Wiśniewski, prezes Wodociągów Płockich.
130 lat to spory kawałek czasu, a prezes dodał jeszcze kilkaset lat. Mamy dziś uroczystą premierę książki dotyczącej Wodociągów Płockich.
- Praktycznie od stycznia obchodzimy ten jubileusz w różnych formach. Nie mamy jednej dużej skumulowanej imprezy, staramy się w każdym miesiącu integrować się wraz z załogą, na zewnątrz opowiadać o naszej firmie. Ten czas jubileuszu jest dla załogi, dla ludzi, którzy tu na co dzień pracują i dbają o bezpieczeństwo dostaw wody w Płocku.
Z książki dowiadujemy się o historii, poznajemy daty, czemu właśnie 130 lat, a nie 525? Ciekawe dyskusje też są na forum wodociągów z innymi miastami. Padają różne daty ich powstawania, 150, 160 lat. Tak, jak pani doktor powiedziała, data jest sprawą umowną, my wybraliśmy tą związaną z budową wieży ciśnień, z tabliczką, którą w 2011 podczas prac remontowych odkryliśmy. I ta data jest wpisana. Mamy 130 lat.
Jubileusz trwa, ważna jest też przyszłość. O niej dziś była mowa, o projekcie Blue Bridge między Wodociągami a PKN Orlen.
- W tej kwestii jestem optymistą, tak samo, jak załoga. Pracujemy nie tylko nad krajowym, ale też nad europejski rozwiązaniem. Blue Bridge – powrót wykorzystanej przez mieszkańców wody do celów spożywczych i higienicznych, a później oczyszczenie tej wody i zwrócenie jej nie do Wisły, ale przekazanie do PKN Orlen, który wykorzysta tę wodę w celach produkcyjnych. Bardzo ciekawe, innowacyjne i odważne rozwiązanie.
Wodociągi Płockie to jest duża firma, potężna ilość kilometrów rurociągów i najważniejsze – pracownicy, których na co dzień możemy spotkać w niebieskich uniformach. Wodociągi są niezbędnym elementem całego miasta.
- 500 km sieci wodociągowej, 300 km sieci kanalizacyjnej. To łącznie 800 km rur, o które musimy codziennie dbać. Do tego dwa duże zakłady przemysłowe, z jednej strony produkcja wody, z drugiej strony oczyszczanie ścieków. Tego nie widać. Mieszkańcy często uważają, że jest studnia, odkręcam kran i woda leci. Tak nie jest. To bardziej skomplikowany technologicznie proces. Jeśli nie ma przerw w dostawach wody, to znaczy, że wypełniamy nasze obowiązki, a satysfakcja mieszkańców jest duża.
Wyzwania na najbliższe lata, poza Blue Bridge?
- Dalszy rozdział kanalizacji ogólno-spławnej w Płocku. Pozostało jeszcze sporo takich miejsc. Zakres prac wyceniany jest na ponad 200 milionów złotych. Dalsza modernizacja. Nawet jeśli oczyszczalnię zmodernizowaliśmy w 2013 roku, to ona już wymaga lekkich napraw i korekt. To praca bez końca.