W dniach od 23 do 28 sierpnia w Chińskim Emeishan odbywały się 9. Mistrzostwa Świata Kung-Fu. Brała w nich udział i wywalczyła brązowy medal Emila Rychlewska, zawodniczka płockiego klubu Fu Hok Kuen Płock. Fu Hok Kuen oznacza w nazwie klubu tygrysa, żurawia i szablę – są to trzy symbole, które są zawarte także w klubowym logo.
W jaki sposób znalazłaś i zakwalifikowałaś się na Mistrzostwa Świata?
- Kwalifikacją na Mistrzostwa Świata były Mistrzostwa Polski, które odbywały się w Warszawie. Na tych mistrzostwach zdobyła złoty i srebrny medal w formach ręcznych i w formach z bronią.
Na czym polega rywalizacja w tej dyscyplinie, którą uprawiasz i czym są formy ręczna i z bronią?
- Specjalizuję się w formach i jest to tak naprawdę walka z cieniem. Jest to zbiór technik, których uczymy się i później prezentujemy na zawodach.
Zbiory technik, z czego się składają?
- Techniki przekazywane są z mistrza do mistrza i później, przez mistrzów z danych stylów, uczymy się ich i szlifujemy je.
Dla laika pierwszym skojarzeniem z kung-fu jest Bruce Lee. Czy to, co ty robisz, ma cokolwiek wspólnego z Brucem Lee?
- Tak. Jeżeli przypomnimy sobie jego ruchy z filmów, to można to porównać.
Ty kiedyś wzorowałaś się na tym, co widziałaś na ekranie?
- Ależ oczywiście! Mój tata również się wzorował.
Tata jest twoim trenerem. Skąd u taty to zamiłowanie do kung-fu, może z „Wejścia Smoka”?
- Myślę, że też, bo wielokrotnie wspominał o tym filmie. U taty przygoda z kung-fu zaczęła się już w okresie studiów, jak wyjechał do Olsztyna. Później wrócił do Płocka, w którym otworzyła się filia kung-fu, gdzie kontynuował swoją przygodę. Przyciągnął też mojego starszego brata, który też trenował. I ja, jako mała dziewczynka przychodząca z dziadkami odebrać tatę i brata, patrzyłam z drzwi, co się tam dzieje i tak weszłam do tego świata. Zostałam przyciągnięta z ciekawości. To było moją inspiracją.
Tata i córka – trener i zawodniczka. To chyba trudny duet, trudne połączenie?
- Z jednej strony tak, a z drugiej jest to coś wspaniałego. Wiadomo, tata jest moim trenerem, więc na treningach mamy dyscyplinę i skupienie, ale też jest moim tatą, więc ma dużo zrozumienia i w takich momentach, kiedy jesteśmy w domu, jest trening, a ja gdzieś tam jestem niechętna i zmęczona, to tata okazuje dużo zrozumienia.
Tak się zastanawiam, czy jak poznajesz chłopaka i dowiaduje się, że trenujesz kung-fu, to czy on momentalnie ucieka?
- [Śmiech] bywały różne przypadki, ale zawsze jest to bardziej brane z ciekawością.
Właśnie – czy dużo jest zawodniczek trenujących taką dyscyplinę, której jesteś reprezentantką?
- W Płocku aktualnie jestem tylko ja i Laura – młodsza koleżanka. W Polsce jest dosyć sporo zawodniczek trenujących kung-fu.
To były twoje drugie Mistrzostwa Świata. Teraz przywiozłaś brązowy medal, a z poprzednich srebro i brąz. Już nam wytłumaczyłaś, czemu wybrałaś tę dyscyplinę sportu. Opowiedz coś o sobie.
- Aktualnie jestem studentką, studiuję biotechnologię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz dodatkowo trenuję lekkoatletykę od 5 lat, a kung-fu od 12 lat.
Jaką dyscyplinę trenujesz, jeśli chodzi o lekkoatletykę?
- Głównie sprinty – 100 metrów i 200 metrów.
W Płocku, jaką szkołę skończyłaś, by zdać maturę i jechać na studia?
- W Płocku ukończyłam Małachowiankę.
Wyjechałaś na studia do Torunia, jak będzie wyglądała przyszłość i treningi?
- Teraz wyjechałam na studia, więc to trenowanie jest utrudnione, bo mój tata został w Płocku, tu jest nasz dom rodzinny i jego praca. Treningi są prowadzone głównie w weekendy, przez tatę oczywiście. Jeśli chodzi o dni powszednie, to staram się sama prowadzić treningi. Jak teraz było ciepło, to na tartanie czy na boisku. Staram się nagrywać swoje treningi i wysyłać je do taty, a później wspólnie rozmawiamy, co należy poprawić. Jeśli chodzi o przyszłość, to chciałabym teraz, jak będę miała wolny czas, zrobić kurs sędziowski kung-fu oraz kurs instruktorski. Być może w przyszłości otworzę własną filię.
W Toruniu rozglądałaś się, czy jest możliwość trenowania z innymi zawodnikami, którzy trenują kung-fu wushu?
- Rozglądałam się, ale niestety, nie ma. Być może tam otworzę filię. Będziemy działać w tym kierunku.
Na czym polega twój trening? Rozumiem, że jest klasyczna rozgrzewka, jak przy każdej dyscyplinie. A później następuje specjalistyczny trening. Co jest istotne w trenowaniu kung-fu wushu?
- Na początku oczywiście jest rozgrzewka statyczna i dynamiczna – rozciąganie i dogrzewanie organizmu, by uniknąć kontuzji i naciągnięcia. A główna część treningu skupia się na szlifowaniu różnych technik, na wykorzystaniu tych technik – to jest praca z partnerem, z moim tatą – oraz wykonywanie fragmentów form. Jeśli jesteśmy w treningu pod zawody, to wykonujemy fragmenty form.
Będąc uczestniczką Mistrzostwach Świata, na pewno poznałaś zawodników z innych krajów.
- Na tych zawodach było ponad 6000 osób, także było naprawdę wiele ludzi z najróżniejszych zakątków świata. Magiczne było to, że jak byliśmy na hali, to wszyscy ludzie prosili o zdjęcia siebie wzajemnie, wymienialiśmy się, stawaliśmy razem do zdjęć, wymienialiśmy się przypinkami. Ja dawałam przypinki z Płocka, dostawałam w zamian inne drobiazgi. Sama atmosfera zawodów była cudowna. Wolontariusze przyjmowali nas z uśmiechem, chcieli robić z nami zdjęcia, porozmawiać. Atmosfera była wspaniała. A jeśli chodzi o zawody, to byłam pod wrażeniem poziomu. Kiedy miałam jeden wolny dzień przed startami i przyjechałam, żeby kibicować reszcie swojej drużyny, to byłam pod wrażeniem poziomu. Był jeden Brazylijczyk, który robił formę z halabardą. Przyznam szczerze, że wow.
A jak podchodzą do tego ci, od których wywodzi się kung-fu wu shu? Jak podchodzą do reprezentantów innych nacji? Jak to jest oceniane z ich strony? Myślę, że oni są zachwyceni, że te sztuki walki są tak popularne w wielu zakątkach świata.
- Tak, oczywiście. Myślę, że jak najbardziej. Nie udało mi się porozmawiać z sędziami, ale myślę, że jak najbardziej Chińczycy są pozytywnie nastawieni, że kung-fu jest tak szerzone w różnych miejscach.
Skoro zajęłaś trzecie miejsce, to na pewno jest to duży sukces i nobilitacja. Czy Chińczycy wygrali wszystkie kategorie, czy to tak nie jest?
- Na tych zawodach było rozdzielone. Chińczycy mieli obok swoje mistrzostwa. Z nami startowali zawodnicy z Hongkongu i Singapuru, a Chińczycy mieli zawody obok.
Czy ich poziom jest tak wysoki, że ludzie spoza Chin mieliby trudności z nawiązaniem rywalizacji z nimi?
- Moim zdaniem tak. Ich poziom jest naprawdę bardzo wysoki, najwyższy w niektórych przypadkach. Mają to we krwi, ale to też jest kwestia treningów od najmłodszych lat.
Emilia Rychlewska brązowa medalista Mistrzostw Świata Kung-Fu. Dziękuję za tę chwilę poświęconą mnie i słuchaczom radiomixx.pl. Jeszcze raz serdecznie gratuluję brązowego medalu i sukcesu na Mistrzostwach Świata.
Michał Kublik
Reklama