Swoją premierę miał pierwszy odcinek serialu Wodnik. To dzieło płocczan pod kierownictwem Adama Lewandowskiego, który jest scenarzystą i reżyserem. W pełni amatorską produkcję możecie już oglądać na YT i sami ocenić. Całość akcji rozgrywa się w Płocku w wielu znajomych miejscach i nie tylko. Niektóre sceny kręcone były w lokalizacjach mniej dostępnych i zapomnianych. Wszyscy występujący aktorzy, to mieszkańcy Płocka, amatorzy i zawodowo zupełnie niezwiązani z kinematografią.
Adam Lewandowski, czynny lekarz chirurg, scenarzysta i reżyser oraz pomysłodawca filmu. Skąd pasja do pisania scenariuszy?
- Nie powiem, że z życia. Jestem z pokolenia, które czytało książki, które biegało z Zenitem po Płocku. Ta pasja z dzieciństwa została przełożona w tej chwili w coś, co dziś wszyscy nazywamy odskocznią od pracy. Moja praca jest stresująca, więc postanowiłem, że wprowadzę do swojego życia pewną równowagę. Można odpoczywać aktywnie, spędzać czas na powietrzu, a wiedziałem, że samemu tego nie zrobię. Tak powstała idea tworzenia filmów i zaprosiłem do działania kilku znajomych.
Wiemy już, jaka jest geneza. A teraz spytam o warsztat.
- Jestem tradycjonalistą. Wcześniej rozpisuję sobie każdą ze scen, rozrysowuje postacie, szkice i plany scen. Później, na tej podstawie, piszę scenariusz dla kolegów do wykonania. Oni to modyfikują na planie swoje dialogi, dodają coś od siebie. Jest to bardzo naturalne dzięki temu, jest to siłą naszej działalności. Aktorzy nie są profesjonalistami, to są zwykli ludzie, którzy mają swoje życia i na tę chwilę zamieniają się w postaci wymyślone przeze mnie. Dają coś swojego, oddają swoją osobowość w te role i to jest fajne, że to jest takie naturalne w tym wszystkim.
Adam Lewandowski, czynny chirurg, pomysłodawca serialu, scenarzysta i reżyser
Operowanie kamerą jest trudniejsze niż operowanie na sali operacyjnej?
- To zupełnie inna sztuka, która również wymaga doświadczenia i lat praktyki. Nie można się ani tego, ani tego z książek nauczyć. Takim guru od kadrowania na planie był Robert Lipowski, który działa z nami od początku wszystkich projektów. Współpracuje z nami także Jarek Czerwiński, obaj to są znani fotografowie płoccy. Korzystamy po prostu z ich doświadczenia. Pewne sceny w „Wodniku” były bardzo ryzykowane do filmowania, zwłaszcza dla Roberta. Scena, w której ja się topię w kanałach, była nagrywana w jeziorze Górskim w Grabinie przy temperaturze wody 10 stopni. Musiałem wejść i się zanurzyć. Robert nie mógł tej sceny nagrać i poprosiłem kolegę z planu, Łukasza Więcławskiego, który gra speca od gadżetów i on nagrał kilka scen w „Wodniku”, głównie te najtrudniejsze sceny, gdzie w kanałach brodzimy w wodzie do kolan. Te wszystkie techniczne problemy, aspekty dla nas, dla osób, które są spoza branży, były bardzo trudne. Jesteśmy ograniczeni możliwościami i finansami. Film jest z gatunku mikrobudżetowych, bo budżet nie przekroczył 1000 złotych. To też jest ważne. Można zrobić film dwuminutowy, który kosztował będzie dużo więcej, a tutaj zrobiliśmy 60 minut poniżej 1000 złotych. Proszę o tym pamiętać, oceniając obraz.
Film, poza obrazem, to także warstwa muzyczna. Kto za nią odpowiadał?
- Duet moich znajomych – Krzysztof Bogucki i Mirosław Ćwirkowicz. Jeden jest gitarzystą, a drugi gra na syntezatorach. Ja też amatorsko gram na instrumentach klawiszowych, a dzięki tym znajomościom udało mi się dotrzeć do dwójki wspaniałych ludzi, którzy użyczyli mi swoich prac. Tej muzyki jest bardzo dużo, bo zdecydowałem się ozdobić prawie cały film. Były do mnie zarzuty, że trochę za dużo tej muzyki jest. Tam, gdzie mogłem, ściszyłem, żeby dialogi były wyraźne. Uważam, że siłą tego filmu jest właśnie ta wspaniała muzyka, dynamiczna i nowoczesna. Oczywiście, mam nadzieję, że Krzysztof i Mirosław będą uczestniczyli w budowaniu atmosfery drugiego odcinka „Wodnika”.
Adam Lewandowski, Damian Cybulski, Michał Kublik (zadający pytania), Marek Konarski
Damian Cybulski, Urbex Moją Pasją. Skąd się znaleźliście w filmie jako grupa i ty jako aktor?
- Tu muszę podziękować Adamowi, który nas w ten projekt zaangażował i pozwolił rozwinąć skrzydła, zrobić to po swojemu, aby to było bardziej wiarygodne. Dziękuję ci, że nas zebrałeś i zjednoczyłeś. To było moje marzenie. Od dziecka chciałem być aktorem, pisałem kiedyś scenariusze i bawiłem się jako dzieciak i amatorsko tworzyłem. Dzięki Adamowi mogę drugą pasję, obok urbexu i podróżowania, rozwijać.
Jeśli chodzi o urbex, to zwiedzamy miejsca opuszczone, więc wpadliśmy z Adamem na pomysł, by w takim miejscu szukać tej dziewczynki. Dzieci często chodzą po takich opuszczonych pustostanach. Można chodzić, ale z głową, zachować zimną krew, nie cwaniakować i dobrze się na taką eksplorację przygotować. To nie jest zabawa, jest to niebezpieczne. My, jako eksploratorzy podejmujemy ryzyko, chodząc w opuszczonych miejscach, ale to jest nasza pasja, zajawka i nas to kręci.
Skąd dobór miejsc, w których były kręcone zdjęcia w tym akurat odcinku?
- Jeśli chodzi wykorzystanie starej i opuszczonej przepompowni, to moja propozycja, a Browar Schiefera, to wspólna koncepcja z Adamem. Rozmawialiśmy, że to miejsce mogłoby być interesujące dla widza, bo są tam potrzebne nam podziemia, które mogłyby zagrać kanały płockie, których co prawda Płock nie ma, ale po to jest właśnie magia ekranu, żeby stworzyć coś, czego nie ma. Widz to uchwyci i powie, że to jest piękne.
Marek Konarski - Aquarius
Marek Konarski, fotografik. Artysta czy nie?
- Artystą się bywa czasami i wtedy bywa się artystą się, kiedy się zrobi zdjęcie, wystawę i jest jej otwarcie. I przez tę chwilę otwarcia jest się artystą. A potem, po imprezie, idzie się do domu, gdzie jest się zwykłym człowiekiem. I do następnego razu.
Masz dość tajemniczą rolę. Nie wypowiadasz żadnej kwestii, poza recenzją wina. Postać Aquariusa jest tajemnicza.
- No tak, a poza tym promuje muzykę klasyczną, a nie disco polo, tylko muzykę z najwyższej półki. Zresztą polecam słuchać, ja też często pracuję przy takiej muzyce.
Trafiłem do chłopaków w ten sposób, że mój kuzyn, szef grupy rekonstrukcyjnej Bogdan Pawlak, zaprosił mnie do robienia zdjęć podczas prac przy "Arado" i tam się spotkaliśmy z Adamem. W „Wodniku” przypadła mi rola scenografa. Praca przy filmie była odskocznią od codzienności. Człowiek, kiedy skończy te swoje codzienne obowiązki, które w większym czy mniejszym stopniu są nudne i czasami są zwykłymi rzeczami, które trzeba zrobić, bo trzeba za coś żyć. Jeśli chodzi o moją przygodę z filmem, to już jako student z kolegami chodziliśmy do różnych agencji i dorabialiśmy jako statyści. Dawno temu za dniówkę zdjęciową nieźle płacili. Nie zawsze trzeba było się odzywać, głównie trzeba było stać i wykonywać polecenia, co reżyser powiedział i trzymać się reżimu świateł, nie hałasować. Kiedyś nie było telefonów komórkowych, więc było lżej. Kiedy ktoś zawinił, to było bardzo źle i krótka piłka – od razu wylatywał z planu.
Pierwszy odcinek Wodnika można już oglądać na YT: