Za piłkarzami Wisły Płock doskonały start w ekstraklasie, trzy mecze, trzy wygrane i komplet punktów na koncie. Nie dziwi więc, że atmosfera w drużynie jest pozytywna. Nie krył tego Rafał Leszczyński, który z uśmiechem na twarzy wychodził z szatni na rozmowę. Nowy golkiper przyszedł do Płocka ze Śląska Wrocław. Nafciarze szykują się na wyjazdową potyczkę z Widzewem Łódź.
Rafał Leszczyński, Wisła, Płock.
Uśmiech na twarzy jest. Rozumiem, że wszystko w porządku?
- No tak, jest uśmiech na twarzy. Myślę, że wyniki same budują atmosferę i oby tak dalej. Mam nadzieję, że dalej będziemy z pokorą kontynuować swoją pracę i punktować tak jak do tej pory. Choć wiem, że będzie ciężko, bo średnia punktów trzy na mecz to bardzo wyśrubowany wynik. Myślę, że ciężki do osiągnięcia przez cały sezon.
Śląsk Wrocław to drużyna, z której do Wisły Płock przyszedłeś. We Wrocławiu miałeś ekstremalne doświadczenie. Czyli najpierw wicemistrzostwo Polski, a w następnym sezonie spadek do pierwszej ligi. To niezwykły poligon doświadczalny i emocjonalny.
- Na pewno tak. Duża huśtawka nastrojów, bo sezon wicemistrzowski to kapitalne przeżycie pod każdym względem. Myślę, że seria siedmiu czy ośmiu zwycięstw z rzędu budowała bardzo mocno morale w zespole i pewność siebie. Na pewno - z tego, co pamiętam, to mieliśmy chyba osiemnaście meczów bez porażki, więc bardzo dobry czas i fajne doświadczenie. Z kolei zeszły sezon był taki, że bardzo długo nie potrafiliśmy meczu wygrać. To też taka duża anomalia, bo nie przypominam sobie zespołu, który nie byłby w stanie wygrać praktycznie przez pół roku w lidze. Mentalnie też nie był to najlepszy czas dla zespołu.
Paradoksalnie to był doskonały poligon doświadczalny. Mariusz Misiura powiedział mi, że Rafał, a Leszczu, on ma dużo do powiedzenia w drużynie.
- Nie wiem, czy mam dużo do powiedzenia w drużynie. Na pewno chciałbym przemawiać przede wszystkim na boisku, bo myślę, że tego oczekuje się od zawodników, a to, co się dzieje w szatni, to niech tam zostanie. To jest takie miejsce, skąd rzeczy nie powinny wychodzić i mam nadzieję, że tutaj też tak będzie.
- Wisła Płock to twój nowy klub i etap w karierze czy przygodzie? Często jest tak, jak zadaję pytanie i mówię o karierze, to zawodnik mówi - a nie to przygoda z piłką. Ty którą opcję wybierasz, kariera czy przygoda z piłką?
- Ciężko powiedzieć. Każdy na to patrzy inaczej. Wydaje mi się, że jeśli już jesteś na poziomie ekstraklasy, można to nazywać karierą, bo nie każdy ma tę przyjemność do tego celu dojść. Myślę, że każdy, kto już zagrał blisko 100 lub więcej spotkań w ekstraklasie może nazywać już to karierą.
Reklama
Przed Wami mecz z Widzewem Łódź. Ty miałeś już doświadczenie i przyjemność grać przy Piłsudskiego, przy pełnych trybunach i bardzo mocnym dopingu zagorzałych kibiców Widzewa.
- Tak, parę razy mi się to zdarzyło. Myślę, że na pewno taka atmosfera pomaga wejść w mecz. Sądzę, że adrenalina jeszcze dodatkowo się podnosi i myślę, że takie mecze na pewno budują człowieka. Nie ma się czego bać. Trzeba wyjść jak po swoje, być pewnym siebie i odważnym. Na pewno patrząc na nasz zespół, jesteśmy w stanie przywieźć z Łodzi trzy punkty.
Jaki jest plan na Widzew Łódź?
- O plan nie ma co na razie pytać. Głównym architektem tego planu będzie trener, ale myślę, że nie ma co za szybko go zdradzać, bo lepiej, żeby każdy pracował sobie w spokoju, a boisko tak jak to się mówi nas zweryfikuje oraz zobaczymy, co przyniesie sobotni wieczór.
Mówiłeś już o pewności siebie, o odwadze, teraz o zrozumieniu w drużynie. Jak z Twojej perspektywy wygląda pobyt tutaj przez te ostatnie kilka tygodni w Płocku i czy już coraz lepiej dogadujesz się z chłopakami?
- Wydaje mi się, że od samego początku dobrze się tutaj wkomponowałem do zespołu, nie miałem problemów komunikacyjnych czy aklimatyzacyjnych i od początku dobrze się czułem w drużynie. Znałem paru chłopaków z boiska, występowaliśmy przeciwko sobie, więc myślę, że większych problemów takich aklimatyzacyjnych nie było.
Po meczu z Koroną Kielce zapytałem Marcina Kamińskiego o sytuację, kiedy podał ci piłkę i mówił, że mu się ciepło się zrobiło, jak zobaczył, co się dzieje, kiedy tej piłki chyba dokładnie nie mogłeś przyjąć. Rozmawialiście z Marcinem o tym?
- Tak, ale to myślę, że z mojej perspektywy było to pod dużą kontrolą. Po prostu w ostatniej chwili zmieniłem decyzję, w pierwszym momencie chciałem grać do "Kunika", ale zobaczyłem, że odległość między nim a napastnikiem jest dosyć ryzykowna, dlatego zmieniłem na ostatnią chwilę decyzję i może z trybun wyglądało to ekstremalnie, ale na boisku miałem to pod całkowitą kontrolą.
4. Kolejka PKO BP Ekstraklasa, 9.08.2025, Widzew Łódź - Wisła Płock, godz. 20:15.
Michał Kublik