Rozmowę z trenerem Xavi Sabate przeprowadziłem dzień przed meczem z PPD Zagrzeb 14 grudnia. Skrupulatnie zachowałem każde słowo.
Zacznijmy od ostatniego meczu. Przygotowanie do niego było niezwykle trudne. Kontuzje Zhitnikova i Sarmiento nie pomagały. Udało się. Plan i realizacja była zwycięska.
Nie mieliśmy w zasadzie czasu, aby dobrze przygotować się do tego meczu. Po meczu w Veszprem i podróży został nam jeden dzień, co przy takim przeciwniku, jakim są Kielce, jest za mało, chociażby na regenerację zawodników. Ogólnie mówiąc, zagrać trzy tak ważne mecze z Veszprem, Kielcami i Zagrzebiem w ciągu tygodnia, na tym poziomie jest niemożliwe. Oczywiście do Veszprem pojechaliśmy z nastawieniem na walkę, ale w pewnym sensie musieliśmy poświęcić ten mecz, aby lepiej przygotować się na kolejne konfrontacje.
Odnośnie do kontuzji to do Zagrzebia jechaliśmy bez Zhitnikova i Sarmiento, tylko z jednym rozrywającym w osobie Kosuke. Jest to fantastyczny zawodnik, jednak stosunkowo młody i jeszcze bez doświadczenia na arenie międzynarodowej. Z dnia na dzień stał się szefem naszego ataku i mam odczucie, że to nieco za dużo dla takiego zawodnika. On się jeszcze rozwija, z każdym dniem staje się lepszy, ale mówimy o poziomie Ligi Mistrzów. Dlatego uważam, że tutaj zaczęły się nasze problemy w ataku i do momentu tych kontuzji wszystko przebiegało znakomicie, wygrywając z GOG czy Porto. To jest sport i jestem w pełni usatysfakcjonowany pracą, jaką wykonaliśmy jako drużyna.
Od kiedy przygotuje trener plan na mecz z Łomża Industrią Kielce, odnoszę wrażenie, że to systemowo trwa cały czas.
Mecze przeciwko Kielcom zawsze są wyjątkowe. To najważniejsze pojedynki w Polsce i zawsze zastanawiasz się, co możesz zrobić, co możesz poprawić. Kielce posiadają w swoim składzie czołowych światowych zawodników, więc jeśli chcesz wygrać, musisz zrobić coś specjalnego. Pójście z nimi na wymianę ciosów nie jest możliwe.
Przed meczem z Kielcami Wisła przegrała kilka meczów w Lidze Mistrzów. Zwycięstwa budują atmosferę, porażki niekoniecznie. Co działo się w szatni?
Przed sezonem wszyscy wiedzieliśmy, że przegrane będą nam się częściej zdarzały, niż w poprzednich sezonach. Liga Mistrzów to najbardziej wymagające i najbardziej prestiżowe rozgrywki, więc liczyliśmy się z tym, że będziemy przegrywali częściej. Myślę, że największym problemem jest komunikacja i pokora. Musimy jasno przekazać i zrozumieć, że jesteśmy w gronie 16 najlepszych drużyn w Europie. Gdyby zestawić nasz budżet na wynagrodzenia z drużynami z ligi francuskiej, uplasowalibyśmy się gdzieś na 12-14 pozycji na 16 zespołów. Taka jest prawda. W takiej rzeczywistości pracujemy. Dla nas dużym wyzwaniem jest znaleźć znakomitych zawodników, którzy będą chcieli przyjść do Płocka, tutaj grać, trenować, rozwijać się. Oczywiście chcielibyśmy wygrywać z PSG, Magdeburgiem, czy Veszprem, ale mimo porażek jestem dumny z drużyny, bo te doświadczenia są nam potrzebne do dalszego rozwoju. Nawet jeśli mówimy o Bukareszcie, to mówimy o drużynie z większym budżetem, która ma więcej doświadczenia od nas i która bardzo dobrze pracuje. Przegrane mecze bolą, ale wszyscy powinniśmy stąpać twardo po ziemi. Musimy być pokorni. Te tematy muszą być wyjaśnione i zakomunikowane naszym kibicom. Ja jestem trenerem, nie jestem magikiem. To ja pierwszy popełniam błędy i proszę mi wierzyć, nikt nie jest wobec mnie bardziej krytyczny, niż ja sam. Analizuję swoje błędy, wyciągam wnioski każdego dnia, ale jednocześnie chciałbym podkreślić, że w szatni panuje bardzo dobra atmosfera i nic nie mogę zarzucić moim zawodnikom. Trudno jest utrzymać pewność siebie zespołu, kiedy pojawiają się porażki, ale szatnia jest silna i zjednoczona i nie przejmujemy się, co ludzie zewnątrz o nas wypisują, jeśli w tym nie ma żadnych elementów konstruktywnej krytyki. Krytyka sama w sobie jest dobra, pomaga w rozwoju, gdyż tak jak powiedziałem, nie zawsze podejmujemy właściwe decyzje.
Czy w obecnym sezonie, drużyna potrzebuje więcej pracy nad mentalnością?
Pracujemy nad wszystkimi aspektami. Gramy przeciwko znakomitym zawodnikom i drużynom, mieliśmy jakiś plan, ale w momencie, gdy na początku sezonu kontuzje dotykają kolejnych zawodników na tej samej pozycji środkowego rozgrywającego, czyli najważniejszej pozycji na boisku, musisz zmienić absolutnie wszystko. Powierzyliśmy grę drużyny młodemu Kosuke, nakładając na niego tym samym olbrzymią odpowiedzialność. Wykonał kawał bardzo dobrej roboty, ale nie możemy oczekiwać, że od razu wejdzie na poziom Dimy, Niko, czy Daniego, którzy są bardzo doświadczonymi zawodnikami. W przypadku Kosuke doszła jeszcze bariera językowa, ale pracuje nad tym każdego dnia. Biorąc pod uwagę naszą sytuację oraz to, z kim gramy, musimy być realistami.
W Twojej karierze trenera sytuacja, że bramkarz odchodzi z dnia na dzień to chyba niespotykane? To zamieszanie nie miało dobrego wpływu na zespół.
To jest niecodzienna sytuacja, ale zawodnicy to też ludzie i mają swoje prywatne sprawy. Kristian poprosił z tych powodów o rozwiązanie kontraktu i jako klub nie stawaliśmy mu na przeszkodzie. Dużo minut w bramce dostał Marcel Jastrzębski i wykonał naprawdę dobrą robotę. Pozytywnym jest również to, że na odejście Pilipovicia klub zareagował bardzo sprawnie i znaleźliśmy rozwiązanie w osobie Nacho Biosca.
Jeśli chodzi o bramkarza, to dla mnie pierwszy taki przypadek, ale w przeszłości współpracowałem z zawodnikami, którzy podejmowali podobne decyzje.
Ostatnie miesiące w Wiśle, to spore kłopoty na środku rozegrania, przez kontuzje zawodników. Jak mocno trzeba było zmieniać plany na mecze?
Musiałem zmienić bardzo dużo. Cała odpowiedzialność za kreowanie gry spadła na młodego chłopaka z Japonii. Na pewno utalentowanego, robiącego postępy każdego dnia i mającego wspaniałą przyszłość przed sobą, ale musimy być realistami. Jest to jednocześnie gracz, który potrzebuje znacznie więcej doświadczenia, który wciąż uczy się naszego systemu gry i który również musi nauczyć się komunikować z kolegami. To powodowało, że nasza gra nie była tak urozmaicona. W Lidze Mistrzów jednak cały zespół musi grać na 100 proc. Jeśli tak nie jest, to nie zdobywasz punktów.
Nie mogę o to zapytać. Sam czuję się kibicem. Jestem dumny z naszych fanów. Dla mnie w meczu z Łomżą Industria Kielce byliśmy się ósmym zawodnikiem. Ja ich kocham.
Kibice w Płocku są fantastyczni, co pokazali, chociażby na ostatnim meczu z Kielcami. Z takimi trybunami tutaj wszystko jest możliwe do osiągnięcia. Płock ma bogatą tradycję piłki ręcznej, ludzie interesują się tą dyscypliną i kochają handball. Jeszcze raz podkreślę – bardzo ważną rolę odgrywa komunikacja. Musimy byś szczerzy i jasno komunikować rzeczywistość, w której się obracamy, gdzie jesteśmy na tle innych klubów. Musimy lepiej to komunikować, bo wydaje mi się, że kibice nie do końca mają tego świadomość. Myślę, że uświadamiając sobie wszystkie dysproporcje, nasi kibice byliby bardziej dumni z faktu, że mają swoją drużynę w Lidze Mistrzów, która jest w stanie powalczyć z najlepszymi.
Liga Mistrzów stawia nowe wyzwania. Tu liczy się charakter, walka i czasami trochę szczęścia.
O naszych celach mówiłem przed sezonem. Pierwszym było zajęcie jednego z sześciu miejsc w grupie Ligi Mistrzów, premiującego awansem do kolejnej rundy. Wszystko tutaj układało się dobrze do przełomu października i listopada, kiedy pojawiły się kontuzje. Pojawiły się problemy w naszej grze, przegraliśmy mecze, które osłabiły naszą pewność siebie i ogólnie prezentowaliśmy się słabiej w każdym elemencie. To się zdarza każdej drużynie w każdej dyscyplinie. Drugim naszym celem było zdobycie doświadczenia. Są dwa sposoby myślenia – albo myślisz o wyzwaniach, albo o komforcie. Gdybyśmy myśleli o naszym komforcie, zostalibyśmy w Lidze Europejskiej i na pewno wygrywali częściej. Jeśli chcesz myśleć o wielkich rzeczach, to musisz obracać się wśród największych. Nawet jeśli to oznacza, że przegramy więcej meczów. Fakt, że przegrywamy z najlepszymi, to pokazuje obszary, w których musimy się poprawić. My mamy jasny cel – chcemy się rozwijać, rosnąć jako zespół, stawać się lepszymi. Wiedzieliśmy, że ten sezon będzie bardzo trudny, ale już sam udział w Lidze Mistrzów był krokiem niezbędnym, aby wejść na wyższy poziom.
Teraz zawodnicy będą mieli przerwę. W styczniu Mistrzostwa Świata dla kilku zawodników. Jaki jest kalendarz przygotowań do drugiej części sezonu?
Po pierwsze chcemy się trochę wyłączyć. Zawodnicy muszą zregenerować ciała i umysły, ale faktycznie dotyczyć to będzie głównie zawodników, którzy nie pojadą na mistrzostwa. Za tę grupę, która weźmie udział w turnieju, będziemy trzymać kciuki, aby wiodło im się jak najlepiej i żeby wrócili zdrowi do Płocka. Następnie zaczniemy przygotowania do drugiej części sezonu. Ona jest zawsze ważniejsza, bo w niej będziemy grali i trofea. Tak więc na pierwszą połowę marca musimy być w pełni zdrowi i gotowi.
Jak Pan spędzi Święta Bożego Narodzenia?
Będę w Barcelonie z rodziną. Bardzo się za nią stęskniłem. W ciągu sezonu mamy dużo podróży, bardzo dużo czasu spędzamy poza domem. Od dawna się z nią nie widziałem i chciałbym się z nią cieszyć tym czasem.
Przed nami Nowy Rok, nowe wyzwania dla drużyny...
Życzę nam, żebyśmy się dalej rozwijali i pracowali tak, jak do tej pory. Jednocześnie stąpali twardo po ziemi, mając świadomość, kim jesteśmy i jaką drogę przeszliśmy. Bycie realistą i dawanie z siebie wszystkiego na każdym treningu i każdym meczu to klucze do sukcesu. Życzę nam, abyśmy na każdym froncie doszli najdalej, jak to możliwe i dużo zdrowia dla zawodników i ich rodzin.
i klubu
Żeby rosnąć, musimy pracować mocniej. Mam nadzieję, że komunikacja z fanami i mediami w zakresie naszej sytuacji będzie bardziej klarowna. Tak, aby każdy zdawał sobie sprawę, w jakim miejscu się znajdujemy, a nie zakłamywał naszą aktualną rzeczywistość. Natomiast wierzę, że poprzez ciężką pracę i doskonalenie piłka ręczna w Płocku ma potencjał na zbudowanie czegoś naprawdę wielkiego.
Michał Kublik