Sprawa Dominika Furman ponownie wróciła na "wokandę", choć może trafniejsza byłaby opinia, że z tej wokandy jeszcze nie zeszła. W mediach społecznościowych, na portalach Nafciarski.pl czy ostatni artykuł Michała Wiśniewskiego na portalplock.pl, wzbudza ogromne emocje i pojawia się szereg różnorodnych komentarzy. Wczoraj sam Dominik Furman wypowiadał się w meczyki.pl. My poprosiliśmy Prezesa Piotra Sadczuka o komentarz w odniesieniu do wydarzeń po publikacji wyroku.
Minęło kilka dni od wyroku, jaki zapadł w sprawie Dominika Furmana. Czy klub otrzymał już uzasadnienie?
- Nie, jeszcze nie mam uzasadnienia. Czekamy na uzasadnienie. Zobaczymy, co tam się znajdzie i będziemy składali odwołanie. To jest nieuniknione, bo w stu procentach klub postąpił zgodnie z przepisami Polskiego Związku Piłki Nożnej. I ja nie rozumiem, jak można taki wyrok, taką decyzję wydać. Jest to niewątpliwie ewenement i sytuacja bardzo ciekawa. Zobaczymy, jak to się rozwinie. Na pewno klub zgłosi odwołanie, będziemy myśleli, jak ten temat rozwiązać, także zobaczymy, co się wydarzy.
Część kibiców, jak pewnie pan zauważył, w mediach społecznościowych, nadal liczy na powrót Dominika Furmana. Na konferencji prasowej stwierdził pan, że jest ten powrót definitywnie zamknięty. Czy coś się zmieniło od tego czasu, od konferencji w tej kwestii?
- Panie redaktorze, ja jestem prezesem klubu od 1 lipca. Pierwszy lipca, jak dobrze pamiętam, to była sobota, więc ja dopiero od poniedziałku, od 3 lipca byłem w klubie. Do 10 lipca był czas na podjęcie decyzji ze wszystkimi zawodnikami, bo ta uchwała dawała takie rozwiązanie, jeżeli z kimś klub nie porozumiał się wcześniej. Poprzedni Zarząd rozmawiał z zawodnikami. Część odeszła na zasadzie porozumienia, a część odeszła na innych warunkach. Został temat Dominika Furmana. Na Radzie Nadzorczej, na której ja zostałem powołany, ten temat był nawet już nie analizowany, tylko była jednoznaczna decyzja na kanwie wydarzeń spadkowych, że również Dominik odchodzi z klubu. Skupiłem się na tym, żeby zrobić to po prostu za porozumieniem stron, żeby z Dominikiem rozstać się na zasadach dżentelmeńskich, jak najbardziej ugodowych. Natomiast Dominik na to nie przystał, poszedł na drogę sądową. Takie jest jego prawo. Ja to doskonale rozumiem i szanuję. Natomiast tutaj nie ma jakiegoś przeciągania liny między nami czy ciągłej jakiejś wojny, czy walki. Ja naprawdę do Dominika nic osobiście nie mam. Sytuację taką zastałem. Skupiłem się na tym, żeby rozwiązać to prawnie, w zgodzie z literą prawa uchwały PZPN. Proponowałem Dominikowi kulturalne pożegnanie się z kibicami. Sam miał ewentualnie zaproponować tę formę. Zaprosiłem Dominika na mecz otwarcia oficjalnie. Więc ja tutaj nie ma jakiejś wojny czy jakiejś sytuacji takiej, żeby podpalać ognisko między nami. Nie ma. Natomiast ta decyzja zapadła. Wiemy, jaka sytuacja była w Wiśle Płock i mi też trudno o tym mówić, bo mnie wtedy w klubie nie było. Natomiast te konsekwencje poniosło większość piłkarzy, bo odeszło około 15 - 16 zawodników z Wisły Płock po spadku. Wcześniej odszedł dyrektor sportowy, wcześniej odszedł trener, na końcu zmienił się prezes. Już ta decyzja też była bardzo późna, bo tego czasu na budowanie zespołu i taką normalność w klubie, to było bardzo późno. Natomiast to jest wiele takich wydarzeń i teraz ja jestem ostatnią osobą, która chce z Dominika Furmana robić czy kozła ofiarnego, czy jakąś osobę niechcianą, broń Boże. Ja doskonale sobie zdaję sprawę, że Dominik tutaj rozegrał ponad 200 meczów w Wiśle Płock. Rozumiem, że był tu ponad 7 lat, że był kapitanem drużyny, natomiast te konsekwencje poniosło tutaj wiele osób i trzeba było sobie zdawać z tego sprawę w Ekstraklasie i do ostatniej minuty gryźć trawę, żeby do tego spadku nie doszło. A teraz na mnie spada całe odium tej sytuacji, którą zastałem i która była rozwiązana już 10 lipca, a taki obrót sprawy przyjęła, a nie inny. Ja zadaję sobie ciągle pytanie, jakby ewentualnie miał Dominika powrót do klubu wyglądać po pięciomiesięcznym, nie trenowaniu, niebyciu w szatni itd. Też trzeba sobie zdawać sprawę, że wtedy szatnia w Wiśle Płock była bardzo podzielona. Spowodowały to przede wszystkim te złe wyniki i to jest normalne w szatni zawodników. Jeżeli nie idzie, to nie jest przedszkole i ta szatnia się dzieli. Więc stąd wtedy zapadły takie decyzje, a nie inne i to jest szereg zdarzeń. I ja też wiem doskonale, że dzisiaj, co bym nie zrobił, czy nie poszedł w lewo, czy w prawo, to ja wszystkim nie dogodzę. Uważam, że tamta decyzja była podjęta na kanwie doświadczeń, codzienności, meczów, szatni, finansów, wszystkiego dookoła. Więc to tylko taki jest mój komentarz na ten temat.
Jeszcze tylko chciałem zapytać, czy w międzyczasie od pojawienia się tego wyroku klub kontaktował się z menadżerem Dominika Furmana? Czy były podejmowane jakieś rozmowy, czy to będzie dopiero planowane? Bo sądzę, że jest to nieuniknione.
- Myślę, że tutaj droga prawna będzie przede wszystkim, bo klub ma 14 dni na złożenie odwołania. Ja to odwołanie złożę, bo przede wszystkim uważam, że postępowaliśmy tutaj według prawa i nie rozumiem tego wyroku. To jest zupełnie inna sprawa, czy Dominik nie wróci, czy wróci. Tylko czym ja mam się poruszać jak nie na przepisach Polskiego Związku Piłki Nożnej. I jeżeli Wisła Płock tę sprawę przegra, czy przed Polubownym Sądem Piłkarskim, czy później przed FIFA, to ja będę wyciągał konsekwencje do końca od PZPN-u i się nie ugnie, bo muszę na czymś polegać, a to jest prawo Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dlatego musimy formalnie sprawę wyjaśnić. Nie było kontaktu z prawnikiem Dominika. Nie wiem, czy byłby słuszny teraz, bo to jest pewien spór. Ja stoję na stanowisku, że dopóki ten wyrok sądowy nie jest prawomocny, to kontrakt jest nieważny. Dominik został spłacony przez Wisłę Płock co do złotówki i wszystkie należności w stosunku wszystkie zobowiązania Wisły stosunku do Dominika zostały uregulowane. Oczywiście może to zmienić prawomocny wyrok Polubownego Sądu Piłkarskiego. Teraz odwołamy się. Mamy na to 14 dni od uzyskania uzasadnienia i później tę sprawę będzie rozstrzygał znowu Polubowny Sąd Piłkarski przy Polskim Związku Piłki Nożnej, ale już nie w 3-osobowym, a w 5-osobowym składzie. Taka jest procedura.
Sprawa jak słychać jest w toku i będzie na pewno elektryzowała piłkarskie środowisko tak jak sam przepis, zacytuję red. Włodarczyka "Ten przepis jest wręcz chory. Dlaczego polski zawodnik w Ekstraklasie jest traktowany gorzej niż zawodnik zagraniczny? (...) Ja tego nie rozumiem", jak sądzę, wielu kibiców nie rozumie tego przepisu.
Fot. Wisła Płock
Michał Kublik
Reklama