Dominik Kun, piłkarz urodzony w Giżycku, stolicy żeglarstwa w Polsce. Do Wisły Płock poraz pierwszy przyszedł przed sezonem 2025/16 i awansował z Nafciarzami do Ekstraklasy, ponownie pojawił się w niebiesko - biało - niebieskich barwach przed sezonem 2024/25 i drugi raz awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, tym samym wyczynem może jeszcze pochwalić się Fabian Hiszpański.
Czy Dominik Kun ma patent żeglarski?
- Kiedyś próbowałem żeglarstwa, ale to nie moja bajka trochę, a jakieś tam sporadyczne rejsy mam za sobą, siłą rzeczy trzeba było tego spróbować, powtórzę, to nie jest moja bajka. Piłka czy łódka była pierwsza? Pamiętam początki, to gdzieś to było wymiennie, bo próbowaliśmy, że tak powiem wszystkiego, ale piłka w końcu zwyciężyła.
Nie wiem, czy wiesz, że jesteś wyjątkowym piłkarzem, bo za każdym razem, kiedy przychodziłeś do Wisły Płock grającej w niższej lidze, to dwa razy z nią awansowałeś do Ekstraklasy.
- To na pewno miła ciekawostka. Przychodząc tutaj, takie były cele drużynowe i ja też takie miałem ambicje. Dołączając do Wisły dwukrotnie, chciałem w tej Ekstraklasie się znaleźć. Także to się wszystko fajnie ułożyło, że mieliśmy podobne ambicje z klubem i wspólnie to osiągnęliśmy.
Oba awanse na pewno inaczej oceniasz i doceniasz?
- Z mojej perspektywy na pewno ten poprzedni sezon i awans oraz dużo minut, jakie grałem, to czuję, że duży był mój wkład w awans oraz że pomogłem mocno drużynie i na pewno się czuję pod tym względem spełniony. Poprzedni awans, byłem wtedy dużo młodszy, grałem trochę mniej minut, ale pamiętam, że emocjonalnie wtedy silniej to przeżywałem, awans był dla mnie przede wszystkim wielkim sukcesem sportowym. Dzieli te awanse duży odstęp czasu, ale na pewno oba sukcesy są spore i bardzo satysfakcjonujące.
Reklama
Nie jesteś zbyt agresywnie grającym z zawodnikiem, jeśli chodzi o brutalność na boisku. Są tylko dwie czerwone kartki, które "złapałeś", jedną w Widzewie Łódź, drugą w Wiśle Płock w sezonie 16/17, bardzo wiele lat temu. Pamiętasz te czerwone kartki?
- No tak, te dwie kartki są za dwie żółte. Pamiętam tę sytuację w Wiśle na Zagłębiu Lubin. Raczej unikam jakiegoś agresywnego grania, nogi nie odstawiam, staram się nie odstawiać i walczyć z całych sił. Także z szacunkiem do przeciwnika i to na razie wychodzi, także zobaczymy, co będzie dalej. - Pamięć doskonała, obie czerwone kartki były progresywne po dwóch żółtych, ale w meczu z Zagłębiem jeszcze zdobyłeś bramkę - tamten mecz dosyć dobrze pamiętam, faktycznie jako jeden z poprzedniego epizodu Wiślackiego należących do najlepszych, pomimo czerwonej kartki, ale pozytywnie wszystko się zakończyło. Pamiętam takie momenty, co tu dużo mówić.
Zawsze się mówi o tym pierwszym meczu, że to jest wielka niewiadoma, ale Ty masz ogromne doświadczenie jako już zawodnik z wieloletnim stażem. Jak podchodzisz do pierwszego meczu w sezonie?
- Wiadomo, to jest zawsze wielka niewiadoma z perspektywy klubu i zawodników oraz przygotowań. Jak to wszystko sie ułoży, wiadomo za nami miesiąc przygotowań, a teraz przyjdzie weryfikacja. Sam jestem ciekaw, jak to wyjdzie po tym naszym sezonie pierwszoligowym? Wiadomo, ta drużyna została wzmocniona, ale trzon jest ten sam. Teraz przyjdzie weryfikacja, czy będziemy w stanie podjąć rękawicę, jak bardzo jesteśmy mocni? Sam jestem bardzo ciekaw. Osobiście jestem bardzo optymistycznie nastawiony i wierzę, że jesteśmy mocną drużyną. Jednak to wszystko zweryfikuje murawa i nie chcę tutaj za dużo się rozgadywać, tylko wyjść na boisko w sobotę, jeśli będzie mi dane i z drużyną powalczyć o komplet punktów.
Trener Mariusz Misiura po jednym ze sparingów powiedział, że już nie może doczekać się występów w Ekstraklasie. I po ostatnim sezonie, po awansie to będzie nagroda dla Was, dla całej drużyny. Czy Wy też nie możecie się doczekać tego pierwszego meczu?
- Myślę, że tak, że czuć już, że byśmy chcieli zagrać ten pierwszy mecz ligowy, żeby zacząć cotygodniową rywalizację w Ekstraklasie. Myślę, że wielu zawodników tak jak ja, Daniel Pacheco czy inni, powiedzmy starsi zawodnicy, którzy grali w pierwszej lidze i walczyli o ten powrót. To dla nas duże osiągnięcie i chcemy je po prostu skonsumować, cieszyć się Ekstraklasą jak najdłużej, ile nam będzie dane. Czas, żeby się sprawdzić po wojażach pierwszoligowych, bo myślę, że dobrą drużynę stworzyliśmy. Fajnie przeszliśmy przez play-offy i czujemy głód walki, że możemy coś więcej z tą drużyną osiągnąć, że chcemy to zrobić. Także wszystko to teraz trzeba przenieść na boisko i pokazać nasze najlepsze oblicze.
W sezonie 2024/25 zagrałeś we wszystkich spotkaniach, trener ufał twoim umiejętnościom.
- Na pewno jestem wdzięczny trenerowi za to zaufanie, które mi okazał. No i na pewno starałem się w każdym momencie za to zaufanie odwdzięczyć na boisku i dawać z siebie wszystko. Swoje umiejętności oraz doświadczenie dla dobrej drużyny przekazywać. Także cieszę się z tych meczów i na pewno z każdego kolejnego będę się tak samo cieszył i spokojnie do tego podchodził. Bo wiadomo, nic nie jest dane raz na zawsze i trzeba zawsze walczyć na każdym treningu o miejsce w składzie. Cieszę się z każdego meczu, na treningach jest ciężka rywalizacja, a mecz jest nagrodą, także myślę, że warto tak do tego podchodzić.
Jak sobie wyobrażasz ten najbliższy sezon, myślisz, że w tym składzie twoja praca też przełoży się na to, że trener będzie Ci ufał?
- Jestem optymistycznie nastawiony, co do swojej osoby, mam nadzieję, że dostanę swoje minuty. No ale to wszystko trzeba wypracować na treningu, na każdym meczu dawać z siebie wszystko, żeby trener mógł mi zaufać, widział, że jestem w formie. Dbam o swoją formę, jak tylko najlepiej potrafię, staram się cały czas rozwijać i przełamywać kolejne granice. Dopóki będę miał granice do przełamywania, to będę to robić, chcę grać i chcę jeszcze się rozwijać, także mam nadzieję, że będzie mi to dane w tym sezonie.
Do zobaczenia na stadionie i mam nadzieję, że to będzie udany sezon.
1. Kolejka PKO Ekstraklasy: Wisła Płock - Korona Kielce, 17.07.2025, godz. 17:30. Orlen Stadion w Płocku, ul. Łukasiewicza 34
Rozmawiał Michał Kublik
Reklama