Po przegranym meczu Orlen Wisły Płock z Industrią Kielce 29:34, o rozmowę poprosiłem Artura Stanowskiego prezesa SPR Wisły Płock.
Panie Prezesie, rozmawiając i czytając komentarze kibiców, po przegranej Nafciarzy w słabym stylu z Industrią Kielce odnoszę wrażenie, że fani czują się jakby dostali mokrą szmatą w twarz.
- Chyba wszyscy dostaliśmy tą mokrą szmatą w twarz. Nie tylko fani. Doskonale rozumiem ich emocje. We mnie też się gotowało. Dzisiaj jest już taki pierwszy dzień, kiedy ten poziom emocji zszedł do takiego stopnia, że mogę o tym meczu spokojnie rozmawiać. Przegraliśmy. Mamy świadomość tego wszyscy - ja, sztab szkoleniowy i zawodnicy, że nie tak miał ten mecz się ułożyć, nie tak miało to wyglądać. Jesteśmy już po meczu. Najważniejsze teraz wyciągnąć wnioski na przyszłość i odpowiednio zareagować, chociażby w czwartek w Lidze Mistrzów przeciwko Paryżanom. Ja mogę tylko dołączyć się do tego, co David Dawydzik podczas wywiadu telewizyjnego zaraz po meczu powiedział. Przepraszam tych wszystkich, którzy tę porażkę wspólnie musieli przeżywać razem z nami. To nie jest tak, że dla mnie była to najprzyjemniejsza rzecz tego wieczoru.
Przegrana to nie tylko porażka w lidze. Tu chodzi o wizerunek klubu i realne straty finansowe, jeśli chodzi o przyszłość i ewentualny występ w finale play-off.
- Tu chodzi pewnie głównie o styl naszej gry, bo gdybyśmy przegrali po walce i "gryzieniu parkietu", byłoby to przyjęte pewnie z mniejszym bólem i z dużo mniejszymi emocjami. Wizerunek nadszarpnięty, ale będziemy go odbudowywać. Jesteśmy Nafciarzami i nie ma tutaj dwóch zdań. Będziemy dalej walczyli. Tak się ułożyć może runda play-off, że jeśli zakończymy na drugim miejscu rundę zasadniczą i awansujemy do finału, to pierwszy mecz zagramy u siebie i na dwa mecze pojedziemy do Kielc. Więc gdyby było odwrotnie, mielibyśmy mecz u siebie. I tutaj ma pan redaktor rację. Ten dodatkowy mecz to jest przychód z dnia meczowego.
Dużym echem odbiła się kwestia tego, co wydarzyło się, albo może nie wydarzyło się na konferencji prasowej po meczu z Industrią Kielce. Chociaż tutaj ja bym stanął w obronie trenera i klubu, sądzę, że została wyolbrzymiona zaistniała sytuacja i wykorzystana przeciwko klubowi.
- Pełna zgoda. Ja bym jeszcze się odniósł i wrócił troszeczkę do sytuacji w grudniu po meczu w Kielcach, kibice o tym nie wiedzą, wtedy dziennikarze o tym nie pisali, nikt tego nie nie rozdmuchiwał. Dwukrotnie przychodzono po trenera i po zawodnika Wisły zapraszając na konferencję, dwukrotnie trener wracał, ponieważ konferencji nie było i w końcu się nie odbyła. Później się dowiedzieliśmy, że tak naprawdę jej miało nie być, ale byliśmy zapraszani. Było totalne zamieszanie. A u nas sytuacja kuriozalna. Trener był w szatni na odprawie. Jest chyba zrozumiałe, że udzieliły się wszystkim duże emocje. Natomiast dziennikarze kieleccy z trenerem Lijewskim rozpoczęli swobodną rozmowę, która po chwili przerodziła się w konferencję prasową. Trener pojawił się, ale widząc, że konferencja trwa, nie przerywał jej i wrócił do swojego pokoju.
Czy ta sytuacja też nie prowokuje do zmian systemu zarządzania takimi konferencjami? Tutaj ewidentnie ktoś lub coś zawiodło?
- Mamy już zdiagnozowane gdzie jest przyczyna i te zmiany zostaną już wprowadzone od najbliższego meczu z PSG. Wprowadzimy zmiany dotyczące konferencji po meczach Orlen Superligi i Ligi Mistrzów.
Chcę to uwypuklić, żeby kibice też mieli świadomość tego, w którym momencie podejmowana jest decyzja, że odbędzie się konferencja lub że będzie np. tylko strefa mieszana dla dziennikarzy. Jaki czas mają trenerzy i zawodnicy na przyjście na taką konferencję? Czy Superliga karze finansowo za jej brak? Będąc na wielu meczach Orlen Superligi, nie zawsze to wygląda tak samo i chyba nie ma przyjętego jednego standardu.
- Nie ma standardów. Przed meczem Superligi jest odprawa przedstawicieli klubu z delegatem i wtedy ustala się szczegóły, czy organizowana będzie konferencję po meczu, czy tylko będzie strefa mieszana. O tym przedstawiciele klubów są informowani. W Lidze Mistrzów regulaminowo przyjęte jest, że odbywa się konferencja piętnaście minut od zakończenia spotkania. W Superlidze też przyjęto, że ok. piętnastu minut po zakończeniu meczu, taka konferencja powinna się odbyć. W Superlidze nie ma taryfikatora kar za to, że konferencja odbywa się później, czy jej w ogóle nie ma. Natomiast w Lidze Mistrzów kary są, supervisorzy tego mocno przestrzegają. To jest kwestia ustalenia przed meczem każdego szczegółu dotyczącego konferencji pomeczowej.
Porażka z Industrią Kielce oczywiście nie przekreśliła szansy walki o tytuł mistrza Polski w tym sezonie. Pozostaje jeszcze kwestia rozstrzygnięć w Lidze Mistrzów, w najbliższym czasie mecze TOP 12 z PSG. Ćwierćfinał Pucharu Polski w kwietniu. Dużo jeszcze jest grania i sporo ma do wygrania Wisła Płock.
- Grania jest sporo i to teraz się rozpoczyna walka o te najwyższe cele. Oczywiście są dwie szkoły. Będzie się nam trudniej grało z bagażem tej porażki, ale druga szkoła mówi, że może taki kubeł zimnej wody spowoduje, że taki mecz już się raczej nie powtórzy. Szkoda tego handicapu, jeżeli chodzi o mistrzostwa Polski, czyli dwóch meczów we własnej hali, ale i tak trzeba dwa mecze wygrać, żeby mistrzem Polski zostać. Czeka nas ćwierćfinał Pucharu Polski przeciwko Zabrzanom, później Final Four w Kaliszu. Teraz przed nami dwumecz z Paryżem i ostatnie spotkanie w Orlen Superlidze w sezonie zasadniczym z Legionowem. Nie jesteśmy na pewno faworytem w meczu przeciwko PSG, ale jest to, jest to tylko sport. Udowodniliśmy rok temu przeciwko Nantes i przeciwko Magdeburgowi, że potrafimy się postawić i ja na taką postawę zespołu liczę.
Zapytam bardziej prywatnie. To, co wydarzyło się w meczu z Industrią Kielce, było dla pana zaskakujące? To była taka lekcja pokory?
- I to bardzo duża lekcja pokory. Bardzo często powtarzałem po meczu, że trzeba to przyjąć mocno na klatę. To uderzenie zabolało, jakbym dostał od zawodnika wagi ciężkiej w klatce w trakcie zawodów. Potężny cios. Setki pytań otrzymałem od kibiców, od ludzi zaangażowanych w klub, to był jeden wielki mętlik. Natomiast jeżeli pyta pan prywatnie, życie mnie nauczyło, że każdą porażkę można przekuć w zwycięstwo. Nauczyłem się to robić. Mam nadzieję, że wspólnie ze sztabem trenerskim wyjdziemy z tego i to, co się wydarzyło, zaprocentuje na korzyść w kolejnych meczach, wygranych meczach.
Michał Kublik
Reklama