Witam serdecznie w studio radiomixx.pl. Jest ze mną Krzysztof Misiak i dziś będziemy rozmawiać o nowej płycie Krzysztofa „Asymetria”.
- Witam Cię Michale oraz wszystkich!
Ta płyta zaczyna się dosyć nietypowo, jednak już po chwili wszystko jest jasne. Mamy do czynienia z hate-jazzem, mamy do czynienia z niepowtarzalnym brzmieniem Twojej gitary. Wiadomo, że to jest Twoja muzyka i to jest utwór otwierający pod tytułem „Sanchez”. Właśnie, skąd koncepcja takiego właśnie wstępu?
- To jest trudne pytanie, ale w tym wstępie zawiera się chyba cała idea tej płyty, dlatego że on jest po prostu, aleatoryczny, czyli taki w miarę przypadkowy. Chociaż jestem osobą na ogół bardzo zharmonizowaną, czyli wiem, co gdzie, kiedy i czasami nawet jak. Tutaj się zawiera brzmieniowo właśnie to, co tam się dzieje akurat w tej piosence. Tam jest i banjo, i gitara akustyczna, i klawisz itd. Tylko że te dźwięki są dosyć szybkie, takie wręcz komputerowe, a nie ukrywam, że ta płyta została wykreowana, oczywiście przy dużej, chociaż czasami może niewielkiej pomocy przyjaciół, przez komputer, przez algorytmy.
Długo zastanawiałem się nad tymi pierwszymi dźwiękami. Czy to był przypadek, czy to jednak koncepcja, nad którą jednak głębiej myślałeś?
- Jednak to był trochę przypadek. Z tym że właśnie zależało mi na takim wstępie, żeby był nieoczywisty, ale z którego coś później ewentualnie wynika, tym bardziej że ta płyta ma tyle różnego zakrętasów muzycznych, rytmicznych, metrycznych, że faktycznie.
Twoje płyty to zabawa muzyką i słowem. Grafiką także. Kto jest odpowiedzialny za ten obszar, jeśli chodzi o asymetrię, czyli o okładkę i zadbał o ten cały design?
- Pierwotnie miałem taką koncepcję, żeby w ogóle wytatuować sobie jakąś taką grafikę muzyczną. I oczywiście taką asymetryczną, jakieś odstępstwa od tak zwanej normy. Sebastian Stańczak zrobił mi parę różnych projektów. Ostatecznie wybrałem zdjęcie, które jest na końcu tej płyty. To jest fotografia maszyny tatuującej i napis Asymetria, którego tam tak nie do końca widać, ale to nie ma znaczenia. Początek płyty to wzór spirali Fibonacciego. To jest złota spirala. Tutaj zawiera się bardzo dużo różnych rzeczy wynikających z matematyki, z geometrii i szeregu innych sytuacji. Chociaż ostatnio się doczytałem, że to niby jest idealna sytuacja, ale nie do końca. Nad całością pracował Remigiusz Idzik. To jest facet z Tarnowskich Gór, który grał, ma zespół Absynt i prowadzi też firmę graficzną. On mi te okładki produkuje od lat, od płyty „Nowe okoliczności”. Ja mam do niego zaufanie. To jest super gość. On tak po prostu mi to wszystko robi. Wymyślamy sobie tam kolorystykę, fonty, te wszystkie rzeczy. I to jest jego działka. Tutaj jest zdjęcie na drugiej stronie. To zdjęcie zrobił Jacek Kuryło. To zdjęcie pochodzi z koncertu Ryszarda Wolbacha. I to zdjęcie mnie tak urzekło, że mówię – Jacek, daj mi to zdjęcie.
Za każdą kolejną propozycją muzyczną kryje się odpowiednie metrum. „Cenny wkład” - 5/8, „Magia kina” - 6/8 czy „Właściciel zakresu uwagi” - 7/8. Jak Ciebie znamy od tych kilku ładnych lat, to ten rodzaj komponowania, taki trochę zakręcony, jest Ci bardzo bliski. Dałeś tutaj naprawdę wyraz temu.
- Tutaj bym się tak do końca z Tobą nie zgodził, ale bym się zgodził w sumie.
Ale, że jest ci bliski, czy trochę dalszy?
- To jest życie, to jest prawda. Jaka jest idea? Na każdej mojej płycie albo na większości płyt zawsze był taki utwór, który był realizowany w metrum nieparzystym, np. 11/4, 7/8, ale tylko jeden. Taka perełka. Teraz postanowiłem eksplorować ten temat, ten temat metryczny w muzyce, rytmiczności i metryczności. I tutaj mamy bardzo dużo różnego typu przykładów na tak zwane rytmy nieparzyste, bo taki rytm typu 4/4 to jest ogólnie tradycyjny, znany. A potem zaczynają się już dziać różne rzeczy. Chyba najdłuższym takim numerem, który jest na 4/4, to jest ostatni utwór zatytułowany „Złudzenia i pozory,” gdzie dopiero 5/8 wchodzi na sam koniec. I to jest też taka ciekawostka, bo reszta jest na 4/4. Z reguły chciałem właśnie eksplorować te tematy. Wymyśliłem bluesa na 11/8. Jest to taka moja inspiracja muzyką braci Johnsson z płyty „Heavy Machinery”. Tam też jest taki blues, chyba też na 11/4. No i w tym utworze, oczywiście, zaprosiłem mistrza gitary bluesowej, czyli Leszka Cichońskiego.
Płyta jest na wskroś gitarowa. Oczywiście, jesteś dominantem, jeśli chodzi o brzmienie. Słuchając płyty i znając jeszcze poprzednie, oczywiście Twoje, odniosłem wrażenie, że tym razem gościom dałeś trochę więcej szansy na zaprezentowanie się, na więcej obszarów, gdzie mogli się pokazać z tej swojej dobrej strony, czy na skrzypcach Piotr Kelm, czy nasz ulubiony amerykański instrumentalista, czyli Dave Latchaw w tytułowej „Asymetrii”.
- Tak, oczywiście. Tutaj chcę powiedzieć, że chyba się starzeję. Dojrzewam, Stale dojrzewam.
Mniej jesteś samolubny.
- Ja po prostu nazwałbym, że to jest taki rodzaj takiego egocentryzmu. Owszem, wszystko tam jest moje, ale jednak daję po prostu ludziom pograć. Tym bardziej że oprócz stałych rezydentów – Piotr Kelm, Dave Latchaw, Miecio Grubiak, Piotrek Krzemiński czy Wojtek Pilichowski. Cichoński pierwszy raz występuje na mojej płycie. Moim odkryciem jest Bartłomiej Pokrywka, który gra w utworze „Właściciel zakresu uwagi”, który zagrał znakomite solo. Tutaj wszyscy instrumentaliści grają solówki, więc ja już ich nie proszę o to, żeby mi grali np. jakieś aranże. Piotr Wrombel gra przez cały numer na pianie elektrycznym, ale dla odmiany on zaaranżował ten numer na orkiestrę symfoniczną. Ja nie grałem z orkiestrą, bo to byłoby za duże przedsięwzięcie. To nie są tego typu budżety, ale wydaje mi się, że jakoś tamta piosenka się broni, nawet z tymi instrumentami, które tam włożyłem. No i on zagrał całość na pianie. Piotr Wrombel to szalenie utalentowany jegomość, proszę zwrócić na niego uwagę.
Dodam jeszcze, że to jest druga płyta, którą pomagał Ci masterować niezwykle uzdolniony, kolejny odkryty przez Ciebie człowiek Sebastian Krajewski. Dla mnie to też jest interesujące, jak znam Cię, dzielenie się pomysłami i realizacją nie jest dla ciebie komfortowe.
- Nie, nie jest, oczywiście, bo każdy by chciał tak wszystko sam zrobić. Tak się niestety nie da. To po pierwsze. W większości przypadków po prostu ludzie mi pomagali miksować. Albo to był Paweł Mielnik, albo Wojtek Cichocki. Ostatnio po prostu tak się składa, że skorzystałem ze znakomitej znajomości, bo Sebastian Krajewski jest moim kolegą z pracy, z teatru, jest blisko, a to jest nowe pokolenie.
To też jest inne spojrzenie na muzykę.
- No więc właśnie też o to mi chodziło po części. Wiesz, to jest gość, który się po prostu znakomicie technicznie zna na tych rzeczach. Co prawda, estetyka to jest sprawa mojej sprawy, ale przecież robienie płyty to jest pielęgnacja ogródka tych częstotliwości. I on się na tym znakomicie zna. Bardzo mi pomógł. On zgromadził sobie taki, powiedzmy już audiofilski sprzęt i puszczał różnego typu referencyjne utwory. No i na koniec puściliśmy moją płytę, żeby tam może stwierdzić, że to chyba nie ma sensu albo coś i się okazuje, że to chyba jednak jest sens, że się broni, jeśli chodzi o ten budżet. Wszystkie instrumenty słychać, wszystko jest ok.
Jaka jest ci najbliższa kompozycja? Co cię najbardziej tutaj smyka?
- Jeśli chodzi o taki rodzaj dynamizmu, takiego czegoś, co jest mimo wszystko bliskie mi, bo ja jestem oczywiście leniwym jegomościem. Jest taka ekspresja i to mi się podoba w „Sanchezie”.
Momentami jest naprawdę, jak to się mówi, ostre. I to słychać, że to jest coś, co jest bliskie twojemu sercu, jeśli chodzi o granie, o ekspresję.
- W końcu jestem muzykiem rockowym. Owszem, jestem miłośnikiem jazzu, szczególnie harmonii, jakiejś tam estetyki jazzowej, ale ja się wywodzę na ogół z blues rocka, więc z blues rocka, nie z jazz rocka.
Kiedy pojawia się kolejna Twoja nowa płyta, zastanawiam się, czy Ty w ogóle o tym myślisz? Czy na taką muzykę jest miejsce? Bo to nie jest prosta muzyka, to nie jest granie radiowe, popowe. To są naprawdę niełatwe w odbiorze utwory. Czy na to jest miejsce?
- Chciałbym, oczywiście. Ja dlatego tak nie zabiegam, że tak powiem, żebym był, nie wiem, w każdej lodówce. Dlatego nie tworzę muzyki jakiejś takiej ogólnoprzystępnej, ogólnopopularnej. Ja po prostu mam to szczęście, to jest bardzo ważne, to jest taki rodzaj takiej satysfakcji i takiego spokoju, że mogę sobie robić moje rzeczy. Nie ma to wpływu na to, czy ja będę żył, czy nie. I czy będę żył psychicznie dobrze. Nie w sensie takim, że nie daj Boże, jak się to komuś nie spodoba, to koniec, nikt nie zapłaci, nikt nie wyda. Wiesz, o co chodzi? A tutaj, to jest po prostu spokój duszy. Tu chodzi o to, że ja po prostu realizuję swoje marzenia. Wiesz co, ostatnio ktoś obliczył, że wydaję płytę co dwa lata. No faktycznie, tak mniej więcej co dwa lata wychodzi. I tak się okazuje, że co dwa lata mam jakąś nową koncepcję. Teraz kompletnie nie wiem, jaką będę miał koncepcję, ale to się okaże. Na razie zrobiłem to i tej wersji się będę trzymał. Uważam, że to jest dobra płyta.
Ja też tak uważam. Jakie instrumentarium, jakich instrumentów używałeś do nagrania tej płyty? Z czego korzystałeś? Jak to wygląda od tej strony takiej czysto technicznej? Dla gitarzystów myślę, że to będą cenne informacje.
- Gram od lat, od miliona lat, odkąd pamiętam, oczywiście, na niebieskim Ibanezie. Metallic Blue. RG 770. To jest ciekawostka. Otóż nagrałem tę płytę na czterech instrumentach. Mówię tutaj o gitarach. Oczywiście trzy z nich to były Ibanezy, taki mój Ibanez, pierwszy taki ten biały RG tam z 1985-86 roku. Kolejny Ibanez to był Ibanez Artist, którego mam w drodze wymiany różnych instrumentów od kolegi Adama. Trzeci Ibanez to był właśnie ten RG. I czwarty to był Ibanez, takie pół pudło, klasyczne FHR. I gitara innej firmy, bo to jest elektryczna gitara bezprogowa, którą tutaj nasz może nie lokalny, ale nasz rodzimy kolega Marek Dąbek dla mnie zrobił i to już jest kolejny utwór, który gram na niej. Na poprzedniej płycie był jeden, a tutaj jest drugi. Bardzo ciężko, ale pięknie się gra. Jest to kompozycja „Paszport do lepszego jutra”.
Na płycie nie jest oznaczone, jakie gitary w tych utworach brały udział. To mógłby być dobry konkurs, żeby to wszystko rozpoznać i dopisać kolejne gitary do kolejnych utworów. Już „Paszport” wiemy, że jest to bezprogowy wyrób Marka Dąbka. On jest geniuszem.
- Naprawdę podziwiam. Pozdrawiam, podziwiam i robi coraz lepsze rzeczy.
Przy każdej płycie pojawiał się teledysk. Czasem trochę później, czasem od razu z płytą pojawiała się piosenka w postaci wideoklipu. Czy będziesz coś planował?
- Tak, już wczoraj dałem Piotrkowi Bale całą płytę, poprosiłem, by przesłuchał i wybrał piosenkę, która najbardziej mu się podoba, a ja mu powiem – nie albo tak. Coś nagramy, coś się wymyśli. Wiesz, te utwory trwają ponad 5 minut, a to jest bardzo dużo jak na piosenkę.
Czekamy w takim razie na teledysk, teraz zachęcam do skontaktowania się z Tobą i zakupie płyty "Asymetria".
Rozmawiał Michał Kublik
Reklama