16 maja br Trenerem Wisły Płock został Marek Saganowski. 44-letni szkoleniowiec przejął obowiązki po Pavolu Staňo. Saganowski związał się kontraktem z Wisła ważnym do 30 czerwca 2024 z opcją przedłużenia o rok.
Marek Saganowski objął drużynę w bardzo trudnej sytuacji i nie udała mu się misja utrzymania w Ekstraklasie, poprowadził drużynę w dwóch przegranych spotkaniach z Rakowem Częstochowa 1:2 i Cracovią 0:3. Po degradacji i przerwie 19 czerwca poprowadził pierwsze zajęcia przed startem sezonu 2023/24 w 1 lidze. Trzeba jasno powiedzieć, że rzeczywistość po spadku i zamieszanie w klubie nie pomagają nowemu trenerowi. Kibice mają nadzieję, że sytuacja organizacyjna i kadrowa w miarę szybko się ustabilizuje i drużyna w spokoju będzie się przygotowywać się do startu rozgrywek. Przed wyjazdem na pierwszy obóz na Słowację przeprowadziłem rozmowę z trenerem, spotkaliśmy się w piątek 23 czerwca o godz. 13.00.
Zacznę może od takiego banalnego pytania dla tych, którzy pana nie znają: mógłby pan przybliżyć swoje dossier, jeśli chodzi o piłkarza i doświadczenie trenerskie?
- Oczywiście, że mogę. Nazywam się Marek Saganowski. Rozegrałem kilkaset meczów w Ekstraklasie, między innymi w Wiśle Płock, Legii Warszawa, ŁKS Łódź, Odra Wodzisław. Byłem zawodnikiem wielu klubów poza granicami Polski. Byłem poza granicami Polski 9 lat. Tego doświadczenia piłkarskiego dużo zebrałem. Byłem uczestnikiem Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii. W reprezentacji Polski mam rozegrane 34 mecze, strzeliłem 4 lub 5 bramek. W 2016 roku skończyłem karierę piłkarską w Legii Warszawa, zdobywając 4 Mistrzostwa Polski i 3 Puchary Polski. Tych osiągnięć na poziomie polskiej piłki jest dużo. Jeśli chodzi o bycie trenerem – zacząłem swoje szkolenie w akademii Legii Warszawa. Później byłem pierwszym trenerem CLJ U-19. Byłem też asystentem trenera w rezerwach. Po czym poszedłem do pierwszego zespołu Legii Warszawa, będąc asystentem trenera Vukovica, zdobywając z nim Mistrzostwo Polski. Następna praca to już była praca samodzielnego trenera w drugoligowym Motorze Lublin. Pracowałem tam 1,5 roku. Dostałem szansę bycia trenerem w Pogoni Siedlce. I od kilku tygodni jestem trenerem Wisły Płock.
Czy pana młody staż trenerski to będzie atut, czy wręcz przeciwnie – zagrożenie w szatni Wisły Płock?
- Nie zgodzę się za bardzo, że jest to krótki staż trenerski. W 2016 roku skończyłem granie. Od 2014 roku się przygotowywałem do tej roli, więc kilka dobrych lat już minęło. Myślę, że moja kariera, na początku w akademii z dzieciakami też już pokazywała, że to idzie w dobrą stronę. Później bycie asystentem u doświadczonego trenera w rezerwach Legii Warszawa. Potem oglądanie z bliska Ekstraklasy i bycie asystentem trenera Vukovica, zdobywając Mistrzostwo Polski – doświadczenia idą. Później 2 lata spędzone jako samodzielny trener i teraz objęcie Wisły Płock. Jestem do tego dobrze przygotowany. Stąpam mocno po ziemi, ale znam swoje atuty i walory i wiem, że to dla mnie będzie duży rozwój, ale dla Wisły Płock również.
Czyli pana staż trenerski będzie atutem.
- Na pewno jest to atut. Myślę, że większość szczebli już teraz osiągnąłem.
Rozumiem, że ma pan już w głowie i pomysł, i wizję, jak ta Wisła pod pana ręką ma się rozwijać, w którym kierunku może pójść, jaki styl będzie gry preferowała. Czy ma pan pomysł na Wisłę?
- Przychodząc, wiedziałem, jak będę chciał grać. Na pewno jestem konserwatystą, który trzyma się jednego – moim podstawowym ustawieniem jest 4-3-3. Możemy też oczywiście czasem przejść na 3-4-3. Moją wizją na ten klub, na zespół jest gra ofensywna, odbieranie bardzo wysoko piłki na polu przeciwnika i niedostosowywanie się do większości przeciwników, z którymi nam będzie dane grać. Raczej chciałbym, żebyśmy to my narzucali nasz styl grania i żeby to zespoły do nas się przystosowywały.
Z jakim wyzwaniem obecnie mierzy się trener Marek Saganowski w Wiśle?
- Dużo jest tych wyzwań. Większość kibiców zdaje sobie sprawę z tego, że jest teraz wietrzenie szatni. Jest dużo rotacji, dużo zmian, czekamy na wzmocnienia. Dużo zawodników weszło z dużą jakością, z dobrą przeszłością piłkarską. Potrzebujemy kilku wzmocnień i te wzmocnienia będą w najbliższym czasie.
To, że nie ma dyrektora sportowego, jest dużym problemem dla pana? Bo ten proces budowy drużyny jest na pewno z tego powodu utrudniony. Jak pan do tego się dostosowuje, jak pan buduje wizję tego zespołu, bo łatwo nie jest.
- Nie jest łatwo. Myślę, że z władzami klubu robimy wszystko, by to poukładać. Z dnia na dzień nie jest to możliwe, bo te procesy się wydłużają, m.in. dogadywanie się z zawodnikami, z ludźmi, którzy mają tu jeszcze pracować. To wszystko jest do zrobienia, ale potrzebujemy trochę czasu, ja potrzebuję czasu. Ta sytuacja, która jest, nie jest łatwa, ale nie jest też jakaś tragiczna, nie możemy demonizować tego, co się dzieje. Większość klubów, które spadają z Ekstraklasy, na pewno się z tym zderzają i my się też z tym zderzamy. Robimy wszystko, żeby to wszystko poukładać. Myślę, że dobrym punktem wyjściowym, w którym będziemy mogli się skoncentrować na tym, na czym powinniśmy robić, będzie obóz na Słowacji.
Jak duża grupa zawodników, jest panu potrzebna i powinna zostać w Wiśle Płock, na bazie których będzie pan budował drużynę na przyszłość?
- Na pewno większość zawodników. Ci, którzy mieli odejść, to już odeszli. Mam nadzieję, że ci zawodnicy, którzy są teraz w szatni, szczególnie mówię tu o tych bardziej doświadczonych zawodnikach, to oni zostaną i na nich będziemy budować zespół. To są zawodnicy, którzy są tu ograni, wiedzą, jak to tutaj wygląda, a reszta, którą chcemy, aby doszła, to będą wzmocnieniem i powinni być świeżym powiewem dla tych, którzy zostają.
Jedną z takich niewiadomych, dotyczących tych bardziej doświadczonych zawodników, jest niepewna sytuacja Dominika Furmana. Czy dziś jest już bardziej znana jego przyszłość w Wiśle Płock, czy jeszcze nie?
- Dzisiaj jeszcze nie jest znana jego przyszłość. Wszystko się rozgrywa na poziomie władz klubu.
Jest już pan po pierwszych treningach. Zbliża się nowy sezon. To będzie zupełnie nowa historia dla pana i dla Wisły Płock. Jakie wrażenia po tych pierwszych treningach, po tym szoku spadku? Wszyscy już wrócili mentalnie, że trzeba wziąć się do roboty i powalczyć?
- Myślę, że jeszcze nie. Ten pierwszy tydzień pokazał mi, że jest dużo zamieszania w klubie, dużo się dzieje w szatni. Szatnia nie jest spokojna, głowy nie są wyczyszczone. Obóz, na który pojedziemy, będzie miejscem, w którym będzie łatwiej mi pracować. Zawodnicy będą wiedzieli, że w tej Wiśle będą grali, że będziemy razem tworzyć kolektyw, który ma zwyciężać w tym sezonie. W poniedziałek przychodząc na testy, nie była to łatwa sytuacja, bo od poniedziałku chyba już ze 4 zawodników nie ma. Przyjeżdżali zawodnicy, którzy się żegnali – Kuba Rzeźniczak, Kolar i Sulka. To nie wpływa dobrze na morale drużyny. Dziś jest piątek i myślę, że to lepiej wygląda. Zaczynamy czyścić głowy. Kulminacyjnym momentem będzie wyjazd na Słowację, sparingi, dobre warunki do trenowania. Po obozie przyjedziemy i będziemy stacjonować na naszym stadionie, będziemy się przebierać w naszych szatniach, bo taki jest plan. Nie będziemy wracali do baraków.
A jak ze zdrowiem zawodników? I jaki pan ma pomysł na scalenie zespołu, na zintegrowanie chłopaków, na zbudowanie ducha drużyny wśród zawodników i pana?
- Przede wszystkim wyczyszczenie głów. Trzeba zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Nowi zawodnicy, którzy będą przychodzili to tacy, którzy chcą tu bardzo mocno być i chcą tu grać. Jeśli chodzi o sposób – na pewno inny styl grania, bardziej agresywny, więcej grania do przodu niż do tyłu, mniej utrzymania się przy piłce, a więcej konstruowania pod bramką czy spychanie przeciwnika na własną szesnastkę – to chcę zaproponować zawodnikom. A głowy będą się czyściły same poprzez wyniki, pracę i izolowanie się od tej atmosfery, która dalej tu wisi. Widać, że u niektórych zawodników się ta sytuacja jeszcze plącze. A to będziemy chcieli zniwelować, wyjeżdżając na obóz.
Początek tego pytania brzmiał – jak ze zdrowiem zawodników po tych testach medycznych i po pierwszym tygodniu treningów?
- Na początku Kapuadi miał problemy typu gorączka po przyjeździe. Lewandowski niedługo wróci do nas, będzie gotowy na obóz. Vallo też wraca. Przedwczoraj Kocyła musiał zejść z boiska, poczuł delikatne ukłucie w mięśniu dwugłowym. To są takie małe w tej chwili urazy. Pojedziemy z większością zdrowych zawodników na obóz, bo już wiadomo, że będzie kilku zawodników, z których nie będziemy mogli korzystać.
To, że dwa pierwsze mecze gramy na wyjeździe ma znaczenie? Tak z pana perspektywy jako zawodnika i już jako trenera?
- Ma znaczenie. Ja się już nie mogę doczekać, żeby wygrać u siebie. Dwa mecze na wyjeździe, to nie jest dobry rozkład jazdy dla trenera, który będzie po zmianach, z nowym zespołem i taktyką. Taki jest wybór. Stadion robi swoje i ja już się nie mogę doczekać, jak będziemy tutaj mogli grać. Na pewno będziemy grali taką generalkę z łódzkim ŁKS-em, więc będzie już przedsmak.
Marzenie trenera Marka Saganowskiego w stosunku do Wisły Płock w nowym sezonie.
- Dziś jest bardzo dużo takich marzeń. Główne jest to, byśmy na obóz pojechali w optymalnym składzie. Dojedzie do nas minimum trzech zawodników, z którymi jesteśmy już po słowie i to wszystko będzie już uregulowane. Pojedziemy naprawdę w takim składzie, jaki będzie zbliżony do składu, który będzie występował w I lidze. Marzenie to chyba takie jak każdego tutaj zawodnika, członka sztabu czy kibica – powrót do Ekstraklasy. Wiem, że to nie będzie takie łatwe. Statystycznie to słabo wygląda dla tych spadkowiczów, ale ja jestem optymistą. Wierzę w ten projekt, w ten klub. Trzeba mieć narzędzia, trzeba mieć zawodników i to musi być jak najwcześniej poczynione. Czas jest nieubłagany i idzie dla wszystkich tak samo, a wiem, że ten czas zaczyna nam uciekać.
Rozmawiał Michał Kublik
Fot. Wisła Płock SA