Naszym gościem jest Prezydent Miasta Płocka Andrzej Nowakowski.
Michał Kublik: Witam po dość długiej koronaprzerwie. Ostatni raz mieliśmy okazję rozmawiać 5 lutego. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło. W pana prezydenturze chyba nie było takiego momentu, kiedy musiał pan zarządzać kryzysem i to w taki sposób.
Andrzej Nowakowski: Może nie takim kryzysem, bo zarządzać Płockiem w czasie kryzysu gospodarczego już zdarzyło się. Pierwsze lata mojej pierwszej kadencji to był czas, gdy Polska, Europa i świat były pogrążone w kryzysie, ale gospodarczym. Natomiast kryzysu związanego z pandemią w czasach nowożytnych XXI wieku rzeczywiście jeszcze nie było.
MK: Odczujemy to w przyszłorocznym budżecie. Jak pan myśli, czy zostaną zmienione priorytety, jeśli chodzi o gospodarcze i społeczne kwestie związane z Urzędem Miasta Płocka? Na co pan ma wpływ?
AN: My już odczuwamy to, przede wszystkim jako samorząd, ale dla mnie najważniejsze jest to, że odczuwają to mieszkańcy. Stąd też część działań samorządów, które były podejmowane od samego początku kryzysu, które miały spowodować, że w mniejszym stopniu mieszkańcy to odczują. Zwłaszcza niektóre branże. Branża turystyczna czy gastronomiczna mogą korzystać ze wsparcia państwa, które jest przekazywane przez Miejski Urząd Pracy, ale też z naszych lokalnych ulg, które skierowaliśmy do przedsiębiorców, ponieważ przez długi czas byli po prostu zamknięci.
MK: Jak to wygląda od strony lokalnej? Czy ma pan dane, ilu przedsiębiorców i z czego skorzystało, jeśli chodzi o pomoc Urzędu Miasta?
AN: Te dane oczywiście są, ale są to przedsiębiorcy z branż ściśle określonych, które odczuły zmniejszone dochody w porównaniu do roku poprzedniego. I to stanowiło podstawę, by taka ulga została przyznana na wniosek przedsiębiorcy. I tutaj podziękowania dla radnych, którzy podjęli uchwałę umożliwiające tego rodzaju wsparcie dla lokalnych przedsiębiorców.
MK: Koronawirus. Powrót dzieci do szkół. Jakie są scenariusze rozważane w tej chwili? Czy są już jakieś działania podejmowane w związku z tym, że dzieci mogą nie wrócić do szkół po wakacjach?
AN: Na to jeszcze za wcześnie. Pamiętajmy, że ta decyzja jest decyzją podejmowaną przez Ministerstwo Edukacji. My, jako samorządowcy, byliśmy często zaskakiwani różnego rodzaju decyzjami, dotyczącymi zarówno zamrażania i odmrażania różnych sfer gospodarki. Z częścią ja od samego początku nie zgadzałem się, traktując je jako co najmniej dziwne i zaskakujące. W części zdarzało mi się nawet interweniować, bo kuriozalna była sytuacja, gdzie najpierw zamknięto tereny zielone i lasy, później długo czekaliśmy na zgodę otwarcia ogrodu zoologicznego. Można już było korzystać z galerii handlowych i to w sposób bardzo powszechny, z instytucji kultury czy kin, a ogrody zoologiczne były zamknięte. Całe szczęście, że w pewnym momencie w tym chaosie ktoś zorientował się i decyzja o otwarciu ogrodów zoologicznych, jako terenów zielonych w mieście, w końcu zapadła i dziś możemy korzystać z tych terenów.
Natomiast wracając do pytania. To nie jest decyzja miasta. My zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, jeśli chodzi o szkoły, przedszkola, żłobki. Za każdym razem ta informacja docierała do nas z konferencji prasowych. Nigdzie nie było to konsultowane z samorządowcami, którzy musieli brać na siebie odpowiedzialność i ryzyko związane z uruchomieniem, w tym trudnym okresie, kiedy nie wiedzieliśmy w którą stronę ta pandemia pójdzie. Dzisiaj, przychodzi taki czas oceny decyzji podejmowanych przez rządzących, które, w mojej ocenie, w dużej mierze były nieuzasadnione. Mieliśmy lockdown w sytuacji, w której liczba zakażonych była porównywalna do tej, która jest w tym momencie. Pytanie – czy ten lockdown i zamknięcie gospodarki na tak długo i z takimi konsekwencjami dla wielu przedsiębiorców, wielu pracowników i Polaków było w tej formule zasadne? Trudno powiedzieć.
MK: Polska jako kraj nie jest odosobniona w zatrzymaniu gospodarki. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w Płocku i okolicach Płocka, jeśli chodzi o koronawirusa – jak wygląda sytuacja w Szpitalu Miejskim i jak wygląda sytuacja w Płocku w tej chwili?
AN: Zgadzam się z panem redaktorem, tylko, że kwestia tego zatrzymania gospodarki, kto wie, czy nie sensowniejszą była w perspektywie tych miejsc, które rzeczywiście były ogniskami koronawirusa. My, w Płocku, mieliśmy 3-4 miesiące lockdownu, w sytuacji, w której liczbę chorych na koronawirsa można było policzyć na palcach jednej ręki. A całe miasto, pod względem gospodarczym, stało i ponosiło tego koszty. Każdy ponosił koszty – pracodawcy, pracownicy i samorząd, które ma zmniejszone wpływy podatkowe z tego tytułu. Powtórzę: chorych można było policzyć na palcach jednej ręki, a miasto stało. Tu logiki nie było.
Natomiast obecnie sytuacja jest kryzysowa ale stabilna. W Płocku jest 7 osób zarażonych koronawirusem, nieco więcej w powiecie. Dużo więcej jest w powiecie gostynińskim, czyli tuż za granicami naszego powiatu. Natomiast ostatnie dni to był bardzo trudny czas jeśli chodzi o szpital, bowiem okazało się, że jedna z osób pracujących w personelu medycznym jest zarażona koronawirusem i 37 pracowników szpitala musiało iść na kwarantannę. Cały czas robione są testy, które na ten moment nie wykazały innych zachorowań, wszystkie testy były ujemne.
MK: Wracając jeszcze do lockdownu i słów, jakie pan powiedział. Pana zdaniem władze centralne mało korzystały ze współpracy z samorządami?
AN: W ogóle tej współpracy nie było, na żadnym etapie. Tylko informacje ze szczebla centralnego od wojewody, co należy robić. I to jest akurat bardzo dobre, bo w tym momencie, jeśli mieliśmy informacje, że Straż Miejska w pewnym momencie miała podlegać pod policję to ja jestem w stanie to uznać. Jest sytuacja trudna, policja potrzebuje wsparcia, by kontrolować osoby przebywające na kwarantannie, bo jest za mało policjantów, by jeździć po blokach. Więc my mówimy ok. Mało tego, pani prezydent Łodzi to zauważyła, pomimo to, że Straż Miejska została wyjęta spod jurysdykcji prezydenta, to jednak utrzymanie jej było cały czas na barkach samorządów. Teraz ta decyzja została cofnięta, Straż Miejska pracuje w sposób, tak, jak do tej pory. Jest okej. Podobna sytuacja miała miejsce z kwestią kwarantanny. Z jednej strony mieliśmy pytanie, czy jesteśmy w stanie uruchomić kwarantannę, myśmy ją nawet uruchomili, a kiedy pytaliśmy wojewodę, kto za to zapłaci to wojewoda powiedział: „ale ja tylko chciałem, żebyście tylko wskazali, a nie na takiej zasadzie, że ja będę płacił za to”. Jako samorząd, ponieważ to nasi mieszkańcy byli na kwarantannie to utrzymanie busy, która była miejscem kwarantanny, została utrzymana przez nas. Samorząd wspierał organy rządowe, natomiast nie było konsultacji czy współpracy, na zasadzie pytania na ile jesteśmy w stanie uruchomić na nowo żłobki czy przedszkola. To było na zasadzie, że była konferencja z której dowiadywaliśmy się, że od przyszłego tygodnia będą uruchomione żłobki, a samorząd ma martwić się, żeby wypełnić reżim sanitarny, który był określony przez Głównego Inspektora Sanitarnego dwa dni po konferencji.
MK: W Płocku otworzył się sklep Nafciarze On Tour z tekstyliami i gadżetami kibicowskimi na ul. Sienkiewicza 36. Czy miał już pan okazję odwiedzić sklep i dokonać zakupu?
AN: Nie, jeszcze nie, ale bardzo się cieszę, że tego typu inicjatywy są podejmowane. Ja bardzo mocno kibicuję nie tylko Nafciarzom, ale tego typu inicjatywom. Warto też i w taki sposób identyfikować się ze swoją drużyną. Fajnie, że ten lokalny, kibicowski patriotyzm też ma taki wymiar.
MK: Intrygującym tematem ostatnich tygodni jest przyszłość Jacka Kruszewskiego w klubie. Czy Jacek Kruszewski będzie prezesem Wisły Płock na następną kadencję?
AN: To jest temat, który intryguje jakąś część kibiców, ale pamiętajmy, że najważniejsze w tej perspektywie zawsze są wyniki drużyny i zespołu. Zawodnicy, trenerzy i zarząd klubu podpisują umowy na określony czas. Te umowy mogą być przedłużane, a mogą nie być przedłużane. To zależy od oceny, jaka, w przypadku zawodnika czy trenera, ale także prezesa klubu, jest wystawiana po zakończeniu danego sezonu. Są zawodnicy, z którymi kontrakty są przedłużane. Z niektórymi żegnamy się, bo wybierają sobie inną drogę i inny klub, a z innych trener, w porozumieniu z zarządem, rezygnuje. Przykładem jest Czarek Stefańczyk, gdzie trener i zarząd klubu uznał, że do koncepcji przyszłego sezonu ten wieloletni Nafciarz nie pasuje i kolejny kontrakt nie został podpisany. Podobna sytuacja ma miejsce z zarządem. W tej chwili kończy się kadencja obecnemu zarządowi. Rada nadzorcza dokona oceny ostatniego okresu dwóch lat kadencji zarządu i podejmie decyzje czy będzie przedłużony ten kontrakt, czy też będzie jakiś inny pomysł na funkcjonowanie zarządu klubu.
MK: Czy pojawiły się jakieś okoliczności, które powodują, że Jacek Kruszewski nie będzie prezesem?
AN: Powtórzę jeszcze raz: to jest kwestia oceny ostatnich dwóch lat pracy zarządu. Każdy interesujący się piłką może różnie oceniać te lata pracy. Były różne pytania, wątpliwości, które pojawiały się w prasie sportowej. Są pewne pozytywy i pewien niedosyt. Pozytywem jest to, że gramy cały czas w ekstraklasie, niedosyt bo dwa lata temu był taki sezon, w którym biliśmy się o europejskie puchary. Niestety, nie udało się. Natomiast dwa ostatnie sezony to czas, kiedy walczymy o utrzymanie się w ekstraklasie. Rok temu udało się to w ostatniej kolejce, w tym roku trzy kolejki przed końcem. Mało brakowało, byśmy zakończyli sezon na dziewiątym miejscu. Natomiast zakończyliśmy na dwunastym, po przegraliśmy w ostatnich minutach z Rakowem Częstochowa.
MK: Z wyników, jakie osiągnęła Wisła, z pracy zawodników i trenera Sobolewskiego, jest pan zadowolony, jako kibic, prezydent i właściciel klubu?
AN: Jeśli chodzi o wynik sportowy, to oceniając trenera, zarząd i zawodników – ja czuję niedosyt. Uważam, że powinniśmy grać w górnej ósemce i to po pierwszej części sezonu, gdzie przez chwilę byliśmy liderem. Trudno powiedzieć, czego zabrakło ostatecznie. To dwunaste miejsce jest niesatysfakcjonujące.
W przypadku zarządu trzeba oceniać nie tylko kwestie sportowe, trzeba oceniać kwestie związane ze sponsorami i udziałem sponsorów w utrzymaniu klubu. Nie tylko z większymi sponsorami, gdzie to zaangażowanie jest widoczne, chociaż mogłoby być większe, ale też z mniejszymi sponsorami o których trzeba dbać, troszczyć się i zabiegać. Rada nadzorcza, oceniając zarząd, będzie brała też to pod uwagę. Też kwestię szkolenia młodzieży, gdzie też wiele kwestii powinno być inaczej realizowanych.
MK: Czekamy na decyzję rady nadzorczej, jak będzie wyglądała przyszłość Jacka Kruszewskiego w klubie. Na koniec pytanie, Jak pan się odniesie do zarzutów zbytniego zaangażowania się, jako prezydent Płocka, w kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego?
AN: Jeśli moje zaangażowanie było zbyt duże, to co powiedzieć o innych samorządowcach – prezydencie Wrocławia, prezydent Gdańska czy Sopotu. Ich zaangażowanie było dużo większe, ale to wynikało z tego, że myśmy walczyli o samorząd. O to, żeby Polska nadal była demokratyczna, by były niezależne, niezawisłe sądy. Ale także o to, by nadal była samorządna. Czyli, by władza nie była scentralizowana, a ośrodek władzy tylko na Nowogrodzkiej, ale żeby ta władza zeszła do poziomu samorządu – samorządu gminnego, miejskiego, wojewódzkiego. Tu jest moje przekonanie, że na tym poziomie w największy i najlepszy sposób prezydenci, burmistrzowie, wójtowie, razem z radnymi mogą odpowiadać na potrzeby swoich mieszkańców. Genialnym przykładem jest budżet obywatelski Płocka, co później implementowała władza centralna na poziomie Sejmu, wskazując, że taki budżet powinien funkcjonować w każdej gminie. Na tym polega samorząd, że zaspokaja się potrzeby mieszkańców, a te potrzeby najlepiej słychać i obserwować na poziomie samorządu, a nie władzy centralnej, która często tych naszych głosów nie chce słuchać. Z tej perspektywy, dla mnie, Rafał Trzaskowski, jako doświadczony samorządowiec był idealnym kandydatem.