6 listopada ukazała się kolejna płyta Krzysztofa Misiaka "Kod Genetyczny". Jak podkreśla sam kompozytor - Jest to płyta raczej gitarowa. Użyłem na niej mojej pierwszej zawodowej gitary elektrycznej z .86 roku. Choć nie jest to wiodący instrument. Stawiam też na inne barwy, w których instrumenty dęte, syntezatory i chór nadają muzyce autentyczności i energii.
Moim gościem jest Krzysztof Misiak.
Michał Kublik: W rękach trzymam twoją nową płytę „Kod Genetyczny”. Od razu przypadła mi do gustu, nawet nie słuchając jej. A wiesz dlaczego?
Krzysztof Misiak: To ciekawe, nie wiem.
Michał Kublik: Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy z okładki, to identyfikator Rockowych Ogródków. Jest mi bardzo bliska ta płyta, nawet nie muzycznie, tylko wizerunkowo. W prawym górnym rogu jest logo imprezy, z którą byliśmy związani ponad 20 lat. Nie o Rockowych Ogródkach mowa, a o twojej nowej płycie. I zacznijmy od okładki – to jest chyba pierwsza okładka stworzona przez twojego syna.
Krzysztof Misiak: Dla mnie pierwsza, bo on robi też dla innych. To takie trochę przetarcie szlaków, bo chłopaczek jest zdolnym plastykiem, grafikiem. Ma wykształcenie informatyczne, ale bardzo bliski jest mu świat artystyczny, w którym działa. Miał zawsze dobre oko, w kontekście robienia fotografii oraz rysowania i malowania. A teraz zajmuje się projektowaniem stron internetowych, robieniem okładek itd. Nazywa się Amadeusz Misiak.
Michał Kublik: Amadeusza pamiętam od najmłodszych lat. Podziękuj mu za to, że umieścił dwa ulubione moje słowa – Rockowe Ogródki.
Krzysztof Misiak: To była nasza wspólna decyzja. Wiesz, kod genetyczny, czyli coś, co miało miejsce, coś, co było, coś, na czym wyrosłem, w czym brałem udział i tak dalej.
Michał Kublik: Myślę, że cały czas go masz. Czy nagranie tej płyty i nazwanie jej „Kod genetyczny” to taka autobiografia muzyczna?
Krzysztof Misiak: Nie wiem, czy autobiografia, ale bardzo osobiste podejście do estetyki, którą lubię. Pokusiłem się tu na zagranie utworów na sześć ósmych, w stylistyce bluesowej, gdzie ja takie rzeczy grałem w latach 80. Odważyłem się na to po raz pierwszy na taką skalę. To było dla mnie ciekawe wyzwanie, bo musiałem do tego dojrzeć emocjonalnie, muzycznie.
Michał Kublik: Słuchając płyty, zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli ktoś ciebie lubi, to lubi na 100%, a jeśli nie lubi, to nie lubi i nie ma pośrodku nic i nikogo.
Krzysztof Misiak: Bardzo możliwe. Chciałbym, by moje dźwięki trafiły do szerszego grona odbiorców. To nie jest tak, że one muszą trafić. One mogą trafić. To, że ktoś nie przepada za moją estetyką - nie dziwię się. Każdy ma swoją ścieżkę estetyczną i nie jest mi z tym źle. To nie jest muzyka nachalna, że otwierasz lodówkę i wszędzie musi być gitara Misiaka. To muzyka dla ludzi, którzy doceniają swego rodzaju kunszt i podejście albo moją konsekwencję.
Michał Kublik: Na singel promujący płytę wybrałeś utwór „Jumpin’ Snare”. Jak usłyszałem i obejrzałem teledysk, to zadzwoniłem po jakimś czasie do ciebie i chwilę porozmawialiśmy. Utwór niezwykle bogaty, emocjonalny. Miałem wrażenie, że brakowało tam już tylko dud szkockich. Szaleju się chyba opiłeś, nagrywając ten utwór, ale ma moc, ma to coś, co urywa czapki z głów.
Krzysztof Misiak: Jest to bogaty instrumentalnie utwór. Chciałem pokazać wirtuozerię moich kolegów. Zagrałem też swoje dźwięki, ale cieszę się ze znajomości z takimi wybitnymi muzykami i improwizatorami. Naprawdę zaangażowali się i wszyscy wstrzelili się w moje oczekiwania, stworzyli nową jakość. Ten numer jest radosny, pogodny. Więc pomyślałem, żeby to był numer promujący.
Michał Kublik: Zgodzę się, bo wyróżnia się na tej płycie. Jednak czekałem na utwory „Pejzaż wewnętrzny” i „Biegnąc w przeciwną stronę”. To są utwory, które najbardziej oddają to, kim jesteś.
Krzysztof Misiak: Bardzo dobrze to dostrzegłeś. W „Pejzażu wewnętrznym” miałem koncepcję, by ktoś zagrał jeszcze ten temat, ale z różnych powodów ktoś tego tematu nie zagrał. Musiałem zrobić to samemu. To był dobry pomysł. Jest jeszcze utwór „Rzadko, ale szczerze”. Staje się ostatnio moim ulubionym kawałkiem z tej płyty. Tam też nie ma nikogo z zewnątrz. Te utwory wspomniane przez ciebie mają swoistego ducha. Moje DNA wzięło się z nasłuchania takich gitarzystów jak Eric Clapton, takich zespołów jak Led Zeppelin, White Snake oraz funkowych kapel z lat minionych. To trąciło moimi kompozycjami, sposobem podejścia, frazowaniem, brzmieniem.
Michał Kublik: W odróżnieniu od ostatniej płyty, tutaj jest chyba tylko fragment jednego utworu, gdzie grasz rockowo, z bardziej obniżonym tonem. Reszta płyty jest w twoim stylu. Jakbyś miał się teraz określić, jakim gitarzystą jesteś – czy jesteś gitarzystą rockowym, jazzowym, bluesowym czy jakimś innym?
Krzysztof Misiak: Ciężko się zdeklarować. Wymyśliłem styl Hate Jazz i wszystko, co powiedziałeś przed chwilą, zawiera się w tym stylu. Tak się składa, że ja nie jestem jazzmanem. Zawsze grałem muzykę, która ma nutę rockową, bluesową. Od bluesa jest blisko do jazzu, a ja staram się przemycać to wszystko. Wydaje mi się, że jestem elastyczny, kimś, kto czuje różnego typu gatunki muzyczne i potrafi się w nich jakoś odnaleźć, a czasami coś wykreować, co jest czasem nieprzewidywalnego. Utwór „Oj Diridi Blues” zawiera wszystko - country, rock, jazz, muzyka folkowa polska oraz Grzegorz Skawiński.
Michał Kublik: Krzysztof, słuchając płyty, docieramy do „Oj Diridi Blues”. W pierwszej chwili zastanawiałem się, o co chodzi. Nie rozumiałem, dlaczego po tak pięknym wstępie, ten utwór znalazł się na tej płycie. Nie chcę tu używać innych słów, ale byłem zaskoczony na minus. Wytrąciła mnie ta kompozycja z równowagi. Sądzę, że gdybyś dodał go jako bonus track, to ten utwór by się obronił jako element koncepcyjnej płyty, w tym momencie on tu pasuje, jak nie powiem, co do czego.
Krzysztof Misiak: A ja uważam odwrotnie. Ten kawałek nie jest taki stary, on powstał chyba dwa lata temu. Próbowałem go grać z moimi kolegami w Płocku. Z różnych powodów ten zespół Substytuty się nie utrzymał. Postanowiłem go wrzucić na płytę. To jest ciekawa kompozycja, ona ma dużo różnego rodzaju rozwiązań. To jest taki utwór, który pokazuje różne możliwości komponowania. Mój blues to nie jest taki blues typowy. To rodzaj epopei bluesowej, w której wszystko jest. Może dla niektórych to będzie za trudne albo za dużo. Jednak postanowiłem wrzucić ten utwór i zrealizować to w taki sposób, by oddał aktualnego ducha mojego nastroju. Tam są nawiązania do bluesa, folku, country, funk, rocka, jest harmonijka usta, na której gra Marek Walczak, jest chór Vox Singers pod kierunkiem Roberta Majewskiego, jest Grzesiu Skawiński, który powiedział, że to ciekawa kompozycja, jest Madzia Tomaszewska. Zobaczymy, co z tego będzie. Twoje odczucia są takie, moje są takie, jak powiedziałem. Moi koledzy muzycy, którym prezentowałem ten utwór, byli troszeczkę zachwyceni.
Michał Kublik: Nie powiedziałem nic złego na temat utworu, tylko na temat jego miejsca na płycie. Uważam, że nie to miejsce i nie w tym momencie ten utwór powinien się znaleźć na płycie „Kod Genetyczny”, ale nie mówię, że ma go nie być.
- Krzysiek, to kolejna twoja płyta. Chciałeś pokazać swój kod genetyczny, skąd się wywodzisz. Dokąd zmierzasz?
Krzysztof Misiak: To jest pytanie za milion dolarów. Moje trzy ostatnie płyty są różnymi płytami. Są całkiem niezłe, jeśli chodzi o produkcję, kompozycję i koncepcję. Mam jeden numer na kolejną płytę. Tu już jest grubo. Myślę, że to będzie oparte o gitarę, bo trudno uciec od tego instrumentu. Myślę, że to będą plany typowo filmowe. Inspiruje mnie to bardzo. Inspiruje mnie maksymalizm, potęga brzmienia, potęga rzeczy aranżacyjnych np. aranżowanie na orkiestrę symfoniczną. Nie umiem jeszcze tego robić w takim stopniu, jak chciałbym, ale szalenie mnie to kręci. Nie chciałbym, by patrzono na mnie tylko przez pryzmat gitary, ale też jako muzyka, kompozytora, gościa, który kocha muzykę w szerokim paśmie.
www.facebook.com/KrzysztofMisiakKofM