Zespół Kufel Bluesa powstał w 2022 roku i kilka tygodni temu wydał swoją debiutancką płytę "Uciekam". Choć muzycy są dobrze znani w płockim środkowniku, to płyta i to, co możemy usłyszeć, pozytywnie zaskakuje. Tym bardziej miło było gościć Kufel Bluesa w studio radiomixx.pl - oto zapis rozmowy, której możecie posłuchać w podcaście (polecam, nawet najlepsza transkrypcja nie odda atmosfery).
Cześć Tomasz Nowakowski „Dziadek”, gitarzysta zespołu Kufel Bluesa. Hej, Piotr Wójcik. Śpiewam w zespole Kufel Bluesa. Marek „Magneta” Jończyk, perkusja w zespole Kufel Bluesa. Witam, Mariusz Imielski, instrumenty klawiszowe, organy. Nie ma z nami Kamila Mazurkiewicza, basisty. Niestety sprawy rodzinne go przycisnęły i nie będzie go z nami dziś.
Jedno mnie zastanawia, bo jak patrzę na Was i patrzę na datę powstania kapeli Kufel Bluesa, to nie wiem, ile lat wokół siebie chodziliście, ile razy się mijaliście w korytarzu w Rock 69, na Tumskiej, na Grodzkiej, trzeźwi, nie trzeźwi. I co musiało się wydarzyć, żebyście trafili na siebie i założyli kapelę?
- (Piotr) Zawsze mam takie przeświadczenie, że wszystko ma swoje miejsce i czas. I widocznie tak musiało być. I ja do tego tak podchodzę. Pamiętam Marka z Rock 69. Tomka też pamiętam w innym zespole jak grał. Kamil basista jest moim kolegą z pracy akurat. Natomiast tak jak mówiłem, ja uważam, że tak chyba musiało być.
Rozumieć mam przez to, że to ty byłeś tym katalizatorem wszystkiego, co się później wydarzyło?
- (Piotr) Można by tak powiedzieć.
A jak się stało, że są jednak w zespole te osoby? Kto do kogo pierwszy zagadał?
- (Tomek) To było tak, że my jesteśmy wszyscy aktywnymi muzykami. No i oczywiście po prostu dla nas granie w zespole to jest jakaś celebracja. Uwielbiamy to. Od dawien dawna każdy jakoś aktywnie uczestniczy tutaj, na płockiej scenie muzycznej, w różnych projektach. Braliśmy udział w takim projekcie jak The Grandfather Płock i przez kilkanaście lat funkcjonowaliśmy sobie na scenie, ale oczywiście jakoś tam śmiercią naturalną ten projekt wygasł. I co? Sama chęć tego robienia dalej, tworzenia, dalej zrobienia zespołu jest w nas i gdzieś tam się złapaliśmy. To byłaby historia. To taka dłuższa legenda, opowiadanie. Gdzieś tam się złapaliśmy. Okazało się, że tak naprawdę to zespół się powinien tworzyć od podstaw, a podstawą w zespole jest sekcja rytmiczna. Wiadomo, jest u nas tutaj Marek Jończyk i Kamil Mazurkiewicz. I to od tego się zaczęło. Tak naprawdę stworzyliśmy tę sekcję rytmiczną, po czym. Tu faktycznie wkroczył na plan też Piotr. Okazało się, że on bardzo uwielbia zespół Dżem. Ja usłyszałem, jak wykonuje covery Dżemu i okazało się, że to jakoś tak złapało i stwierdziliśmy, że ok, mamy podstawę do tego, żeby tworzyć zespół, a później dalsza historia.
Jak się Mariusz znalazł w tym wszystkim?
- (Mariusz) Myślę, że kiedy to było, 2022 rok? Pewnie tak. Marek Jończyk zaproponował mi współpracę. Ja się zgodziłem, bo kolegów też wcześniej znałem. Bez namysłu się zgodziłem.
No dobra, a teraz pierwsze spotkanie i rozumiem, że nie tworzyliście zespołu heavy metalowego. Tobie powiedziano, że nie będzie to punk rockowa muzyka. Jak to się stało, że ten duch muzyczny przez was przemówił? Czyli kto jest głównym prowodyrem takiego stylu grania, jak to wyglądało?
- (Piotr) Ja uważam, że Tomek. Ja na tej muzyce Tomka bazuję, płynę i w pełni mu ufam. Każda forma muzyki, którą proponuje, ma taki wydźwięk ciepły, zimny, smutny, wesoły itd. I ja na tym bazuję i staram się pisać jakieś teksty do naszych piosenek, czasem poważniejsze, może mniej poważniejsze. Natomiast tutaj uważam, że Tomek jest tutaj naszym wodzirejem.
Może wejdę w słowo, bo jak się słucha tej płyty pierwszy raz i jeszcze mam świadomość, że Was znam, to odniosłem takie wrażenie, że dla was ta płyta to była taka sentymentalna podróż, że każdy mógł dać od siebie swoje inspiracje z lat młodości, tych zespołów, których słuchał, czyli niekoniecznie zawsze bluesa, ale muzyki rockowej, gitarowej. I to słychać, że oddajecie po części siebie, staracie się złożyć w całość te wasze pejzaże muzyczne na tej płycie, bo ona nie jest jednorodna, nie jest bluesowa, aczkolwiek jest bardzo ciekawa i miło się jej słucha. To taka moja pierwsza recenzja.
- (Tomek) Nazwa Kufel Bluesa, ale ta muzyka oczywiście nie jest taka typowa bluesowa. Czy ja uważam? Może zabrzmi to zbyt nieskromnie, ale chyba od zawsze siłą naszego zespołu, czy The Grandfather, czy Kufel Bluesa była autentyczność.
- (Marek) Nigdy nie udawaliśmy, że chcemy grać coś, czego nie lubimy, czego nie chcemy, czego nie rozumiemy. I tak jak wcześniej, już od lat wielu gram z Tomkiem i wiem, że jak Tomek przenosi jakiś projekt, bo on jest głównym aranżerem u nas w zespole i na początek może on wcale nie będzie zbyt fajnie i interesująco, ale jak powie do Mariusza „połóż takie akordy, zagraj takie funty”, Kamilowi rozpisze bas i powie, w jaki sposób to trzeba zagrać. I kiedy zaczynamy grać, to wspólnie wszyscy razem to widzimy dopiero potencjał danego utworu. I chyba najlepszym tutaj przykładem tej naszej autentyczności jest to, że przychodzą na nasze koncerty ludzie, którzy na co dzień nie słuchają takiej muzyki, a po koncercie są naprawdę pod wielkim wrażeniem, bo mówią wprost „my chodzimy po klubach, bawimy się na jakichś tam dyskotekach, zabawach, ale jak się do was przychodzi na koncert, to koniecznie dajcie znać, kiedy będziecie grać kolejny raz”. Bo my nie udajemy, my gramy swoje. Oddajemy całe swoje serce. Piotrek swój przekaz w postaci tekstów daje taki bardzo autentyczny, oparty na doświadczeniach życiowych chyba nas wszystkich, bo również się utożsamiamy z tymi tekstami i wydaje mi się, że chyba siła tego zespołu tkwi właśnie w tym, że to jest takie naturalne.
Jeszcze zadam tutaj koledze pytanie Tomkowi skąd nazwa Kufel bluesa?
- (Tomek) Kufel Bluesa to jest zupełnie przez przypadek i tu analogia może być dosyć groteskowa. My się spotkaliśmy pierwszy raz z Piotrkiem w Browarze Tumskim. Był plakat z napisem Blues Mug i stwierdziliśmy, że ten Blues Mug, kufel piwa, może nie przystoi nam jako osobom dorosłym nazywać się po kuflu piwa. Bo to dosyć interesująco brzmiało, ale stwierdziliśmy, że jak już byłby to Kufel Bluesa, to będzie bardzo ciekawe również dla słuchacza. Naturalnie, bardzo szybko wybraliśmy, głosowanie. Oczywiście u nas w zespole też panuje demokracja. Spotkaliśmy się razem. Nie ma żadnego tutaj terroryzmu i wybraliśmy sobie zespół nazwę Kufel Bluesa.
Zanim przejdziemy do muzyki na płycie, nie mogę nie zapytać o miejsce, gdzie nagrywaliście, bo to też miejsce doskonale mi znane. Doskonale znany też realizator dźwięku, czyli Andrzej Kamiński, Studio Klon. Jak wyglądała współpraca z niełatwym realizatorem dźwięku?
- (Tomek) Wychowałem się w Sierpcu. Z Andrzejem Kamińskim znam się już od x lat. Naprawdę x lat. Ot, wręcz od takich młodzieńczych czasów, przychodziłem do zespołu Open To The Public, gdzie Andrzej jeszcze tam nie zajmował się realizacją. Ja poznałem ten zespół bardzo dobrze. Oczywiście członków i Andrzeja tak samo. Później Andrzej zgodnie ze swoją pasją zaczął realizować różne zespoły. My się naprawdę solidnie znamy. To są solidne podstawy do tego, żeby powiedzieć, że to są stosunki przyjacielskie. Dlatego też to był naturalny wybór. No i co mogę powiedzieć? Andrzej jest surowy, ale też to, co może prezentować, to jego studio, jeżeli chodzi o nasz region, to tak naprawdę wybraliśmy uczciwie. Uważamy, że to jest najlepsze miejsce, gdzie można by było zrealizować muzykę. Dlatego też stwierdziliśmy, że to tam.
Zapewne przez swój sentymentalizm możesz być nieobiektywny. Kolega Piotr?
- (Piotr) Dla mnie to było w ogóle pierwsze doświadczenie z muzyką. W ogóle bycie w zespole i pierwszy raz w studiu. Andrzej surowy, ale powiem szczerze - bombowy. Jednak ta jakość dźwięku jest naprawdę dla mnie rewelacyjna. Ja jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Andrzejem. Moje doświadczenie pierwsze ze studiem. Ja liczę na więcej, że kolejne nagrania też tam zrealizujemy. Wierzę w to.
Marek?
- No cóż. Nie wiem, od czego zacząć, bo mogę mówić i mówić. Andrzej ma to do siebie, że jak się spotkamy, to nagrywanie bębnów to jest tylko tak przy okazji. My to mamy zawsze mnóstwo historii, setek przykładów, setek takich doświadczeń. Możemy rozmawiać godzinami, dniami, nocami, a w pewnym momencie on mówi dobra, może weźmiemy się za nagrywanie, to tak, wbijemy te ścieżki. Poszło. Tym razem poszło w miarę szybko. Bardzo dużo. Po wbiciu naszych ścieżek i podczas pierwszych miksów rozmawialiśmy razem. Byliśmy non stop w kontakcie. Wszystkie cenne uwagi. Nie ma z nami Andrzej łatwo. To nie jest tak, że tylko Andrzej jest wymagający. My też byliśmy bardzo wymagający i wspólnie się udało wypracować materiał, z którego dzisiaj jestem bardzo zadowolony i to jest najważniejsze.
To jeszcze jedna kwestia - kwestia okładki, bo to też jest dobrze znany nam kolega, czyli Krzysiu Matusiewicz, który zaprojektował okładkę. Kto może coś więcej na ten temat powiedzieć? Jak to się stało, że to zrobił? Czy po prostu sam się prosił?
- (Tomek) Nie, to polegało na tym, że nasze rodziny, moja i Krzyśka się bardzo przyjaźnią. Krzysiek od dawien dawna zajmuje się tutaj realizacją dźwięku w Palma Records. Oni się zajmują hip-hopem, rapem i łódzkim podziemiem właśnie tego typu. Więc dowiedziałem się też, że Krzysiek pobocznie zajmuje się grafiką. I wyszło tak naturalnie. Po prostu przy którymś tam spotkaniu Krzysiek sam zaproponował: „dobra, to ja mogę się tym zająć”. I oczywiście okładka jest zaprojektowana przez Krzyśka. To wszystko jest ręcznie zrobione, nawet i czcionka jest wymyślona analogowo. Żeby nie było, że tam komputerowo - analogowo, ręcznie. Na tę okładkę także Krzysiek bardzo dużo swojej pracy włożył, serca swojego tak naprawdę.
Długo pozowałeś?
- (Piotr) Nie, to chyba spontanicznie wyszło. Spotkaliśmy się kiedyś na działce u mnie. Był mini akustyczny koncert muzyki blues rockowej przy dobrym, dobranym gronie. I akurat zdjęcie profilowe poszło, które wykorzystał Krzysiek.
- (Tomek) Ja tylko dodam, że Krzysztof jest również autorem loga naszego zespołu. On to wszystko ręcznie zrobił sam, odręcznie. Wysłał mi to również w bardzo wysokiej jakości w celu wykonania sobie naciągu rezonansowego na centrali, który mam z logiem. I to jest wszystko dzięki Krzysztofowi. Krzysztof pozdrawiam Cię serdecznie. Dziękuję. Kawał dobrej roboty.
Wydaliście płytę. To była też decyzja już pewnie świadoma jak zaczęliście komponować, tworzyć, pisać teksty i robić swoje utwory. Czy to naturalnie było nagrać płytę, czy to wyszło po prostu w praniu?
- (Marek) to oczywiście wyszło w praniu, ponieważ stwierdziliśmy w pewnym momencie, że mamy już wystarczającą ilość utworów naszych autorskich z tekstami Piotrka i mówimy: „jak chcemy gdzieś ruszyć z materiałem, z koncertami, z występami, to trzeba mieć jakiś materiał, żeby wysłać do ludzi, bo nikt nie kupi kota w worku”. Umówiłem już wtedy, chyba w maju rok temu, z Andrzejem na wgranie perkusji. I tak to się zaczęło.
- (Tomek) Jeszcze tylko dodam, że ten materiał już był przegrany. Graliśmy kilka koncertów różnych w terenie i okazało się, że dosyć dobrze się zgraliśmy. Mariusz do nas dołączył do zespołu. Oczywiście jeszcze tylko cofnę się do pytania. Tu chodziło o to, że my chcieliśmy mieć wtedy w zespole może nie kilka gitar, ale gitarę plus organy Hammonda i nie tylko organy Hammonda. I to chodziło o to, że szukaliśmy odpowiedniej osoby na odpowiednim miejscu. I właśnie taką osobą był Mariusz.
Płyta jest wielobarwna, jeśli chodzi o ten pejzaż muzyczny. Wracamy teraz już do konkretnych utworów. „Blues Of The Fiat 126p”. Czyj był to Fiat i czy Henio jest postacią autentyczną?
- (Piotr) Ktoś może powiedzieć, że to jest prosta piosenka, bo jest prosta piosenka. Dwadzieścia parę lat temu grałem to na ognisku przy gitarce, przy piwku, przy kiełbasce. Wymyślona na kolanie piosenka. Może się podobać, może się nie podobać. No mówią chłopaki, że się podoba.
Pytanie brzmiało, czyj był ten Fiat? I czy Henio jest postacią autentyczną?
- (Piotr) Henia nie ma. Fiat był, kiedyś, ale takich przebojów nie miałem, osobistych także.
- (Tomek) Wiadomo, że roczniki mamy takie, jakie mamy. Każdy z nas jeździł maluchem.
To prawda, bo chciałem o to zapytać, czy każdy z Was jeździł maluchem?
- (Piotr) Potwierdzam. Tak, ja nawet prawo jazdy robiłem na maluchu i jeździłem maluchem.
- (Tomek) Ja robiłem prawko na Fiacie bis.
Ja robiłem prawo jazdy na dużym fiacie, a kolega?
- (Marek) Na Fiaciku, na małym fiacie.
- (Mariusz) Również Fiat 126p.
No to rozumiem, że ta piosenka dotyczy nas wszystkich i nie tylko tutaj siedzących, ale i słuchających tego utworu. Kolejna oczywiście związana bezpośrednio z naszym miastem piosenka hymn na rzecz Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych "Wyznania pana Janka”. Kim jest Pan Janek?
- (Piotr) Pan Janek to jest mój tata, którego nie ma ze mną, aczkolwiek zawsze opowiadał o naszym zakładzie rafineryjnym. Ja tak tego do siebie nie brałem, ale teraz, kiedy powstał zespół, pomyślałem, że każdy temat do śpiewania może być ciekawy. Uważam, że nie żyjemy w jakimś tam idealnym środowisku. Musimy tutaj żyć, musimy tutaj mieszkać. I tak pomyślałem, że to, co mnie boli, to uda mi się to wyśpiewać. Może taki groteskowy sposób, ale myślę, że się udało.
- (Tomek) Ja mogę powiedzieć tylko tak od strony stylistyki. Dlaczego blues rock? Dlaczego słowo blues? Blues to jest taka muzyka, która ma opisywać ból i rzeczywistość właśnie z tym bólem związaną. I tu okazuje się, że my taką mamy. Piotrek przynosi te teksty do zespołu i my faktycznie akceptujemy to, o czym on śpiewa, bo to jest bardzo realistyczne przedstawienie rzeczywistości, w której teraz ówcześnie się znajdujemy. Dlatego też uważam, że właśnie ten blues rock to jest jak najwłaściwszy gatunek, żeby przekazać taką wartość.
Teksty tych dwóch piosenek są naprawdę bardzo realistyczne i dla mieszkańców Płocka to tak, jakby ktoś słuchał, o czym opowiada jego kolega, rodzice.
- (Marek), Ponieważ my z Mariuszem pracujemy na terenie tego zakładu, to specjalnie nie występowałem o dofinansowanie na wydanie nowej płyty, bo już byliśmy spaleni na dzień dobry przez naszą autentyczność. Tekst mówi wiele prawdy, więcej już nic nie powiem. Z racji tego, że pracuję w tym środowisku.
Na tytuł płyty wybraliście utwór „Uciekam”.
- (Piotr) Dlaczego „Uciekam”? Lubię takie teksty, gdzie porusza się międzyludzkie, zwykłe stosunki, gdzieś w najbliższym otoczeniu ludzi toksycznych. I akurat mam styczność z różnymi ludźmi wesołymi, nie wesołymi, toksycznymi itd. Akurat tego dnia miałem taki nastrój, taką wenę i pomyślałem, że o takim człowieku typowym mógłbym opowiedzieć. Czyli uciekam, bo ja uciekam od ludzi trudnych, z którymi współpraca, współżycie jest trudne. Ludzi, których nie potrafię zmienić. I choćbym się starał, to i tak nie zmienię. Więc po prostu omijam ich szerokim łukiem i uciekam. Można by powiedzieć, że uciekam. No i tak powstał ten tekst.
„Uciekam” - taki jest tytuł płyty zespołu Kufel Bluesa. Kapela powstała w 2022 roku. Jest to nowy zespół na muzycznej mapie Płocka. Jest płyta. Jaka jest przyszłość? No to rozumiem, że będą koncerty, wywiady, telewizja, radio internetowe. To na sam początek. Później to już będzie szersze audytorium. Jak to będzie wyglądało w przyszłości? Jakie macie plany?
- (Piotr) Płyta tak bardzo nas zaangażowała, że trochę zaniedbaliśmy nasze koncerty. To jest najfajniejszy kontakt z publicznością. Wir pracy też. Niejeden z nas musi uciec i gdzieś te nasze koncerty uciekły. Mam nadzieję, że nadrobimy to. Jesteśmy otwarci jak najbardziej na koncerty. Chcemy grać nadal. Myślę, że warto czasem zadać sobie takie pytanie w ogóle w zespole czy gramy dalej i dalej to ciągniemy. I żeśmy sobie zadali to pytanie i ciągniemy to dalej.
- (Tomek) Jesteśmy zespołem, który chce koncertować. Ten typ muzyki najlepiej też funkcjonuje w takim żywym środowisku, jest grany na żywo. Dlatego też my chcemy, szukamy sobie jak najwięcej okazji do tego, żeby zagrać. Jesteśmy na takim etapie, żeby zorganizować sobie te koncerty. Oczywiście nie ukrywam też, że celujemy w różne festiwale rockowe, blues rockowe i bluesowe w Polsce. Udało nam się w tamtym roku w tamte wakacje zagrać na Suwałki Blues Festival.
Zachęcam do wysłuchania płyty "Uciekam" zespołu Kufel Bluesa.
Michał Kublik